Czwórka ciężko chorych onkologicznie dzieci z ogarniętej wojną Ukrainy powinna dotrzeć dziś wieczorem do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Troje z nich potrzebuje pilnego przeszczepu szpiku. Czwarte dziecko będzie kontynuować chemioterapię.
Mamy wszystko umówione. To będą trzy trudne przeszczepy od dawców niespokrewnionych. Bez naszego wsparcia dzieci zginą. Musimy je ratować - mówi Krzysztof Kałwak, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu.
W szpitalu na Ukrainie w momencie, kiedy jest nalot, czy też ryzyko wybuchu bomby, wszyscy pacjenci są w piwnicach. Tam otrzymują chemioterapię, kroplówki. Gdy jest spokój, są normalnie na oddziałach. Takie zdjęcia otrzymuję z Kijowa od moich przyjaciół z oddziału transplantacji - dodaje profesor.
Chore onkologicznie dzieci, które mają trafić dziś do Wrocławia, są w wieku od 6 do 16 lat. Pochodzą z Kijowa i Łucka. Dotarły do Lwowa, a stamtąd do polskiej granicy, gdzie wysłano po nie transport medyczny. Jak informuje lekarz - mogą mieć one Covid-19, ponieważ miały kontakt z zakażonymi. Najpierw trafią do izolatorium.
Akcję pomocy ukraińskim dzieciom z chorobą nowotworową koordynuje specjalna grupa robocza Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Poza przyjęciem najciężej chorych dzieci na oddział przeszczepowy, wrocławska klinika planuje również przyjmować - w miarę możliwości - dzieci do kontynuacji leczenia onkologicznego.
Koncentrujemy się na tym, żeby pomóc tym dzieciom wydostać się stamtąd, bo tam za chwilę skończą się leki. Już nie mówię o żywności, bo z tym też może być problem - mówi profesor Kałwak.