Będomin, miejscowość niedaleko Kościerzyny na Pomorzu, to miejsce, gdzie urodził się i wychował Józef Wybicki. Obecnie w dawnym Dworze Wybickich mieści się Muzeum Hymnu Narodowego. „Józef Wybicki, pomimo że współcześnie kojarzony głównie jest jako autor Mazurka Dąbrowskiego, był postacią o wielu twarzach i zainteresowaniach” - mówi RMF FM Przemysław Rey, kurator Muzeum Hymnu Narodowego.

Józef Wybicki nie ograniczał się jedynie do działalności literackiej. Jego zaangażowanie w sprawy państwowe było wszechstronne - od reform w edukacji, przez ekonomię, po geografię, gdzie należy mu się miano jednego z ojców polskiej geografii. To właśnie on wprowadził do języka polskiego termin "geologia".

Warto podkreślić, że Wybicki zawsze stawiał interes publiczny ponad osobisty. Po powstaniu Księstwa Warszawskiego odrzucił oferowane mu przez Napoleona ziemie i pieniądze, pragnąc jedynie odzyskać wcześniej skonfiskowany majątek.

Otoczenie dworu, w którym obecnie mieści się Muzeum Hymnu Narodowego, jest pełne zieleni i historycznych akcentów miejscem. W okolicy jest źródło rzeki Wierzyca, która wpada do Wisły.

Na terenie dworu rośnie jeden ze starszych dębów w Polsce, nazywany imieniem Wybickiego. Sam budynek, mimo zmieniających się właścicieli i funkcji, zachował swoją osiemnastowieczną strukturę i po częściowym spaleniu w 1907 roku, przetrwał nawet II wojnę światową.

To jest dom, w którym przyszedł na świat Józef Wybicki, jego 7 sióstr i brat. Także było to dość gwarne miejsce. Natomiast prawdę powiedziawszy, tak długo to tutaj nie mieszkał. Generalnie Wybicki był postacią taką, że nigdzie zagrzewał długo miejsca. Jak tylko coś go zainteresowało, to tym się zajmował. Do tego przez połowę życia musiał uciekać. Także tutaj się urodził. Żył przez część swego życia. Później przeniósł się do Wielkopolski i też Wielkopolsce został pochowany jako zasłużony Wielkopolanin - opowiada w rozmowie z reporterem RMF FM Przemysław Rey, kurator muzeum.

Wchodząc do pomieszczenia, które historycznie pełniło rolę salonu w domu widzimy fortepian z 1810 roku. Został on skrócony przez co niestety nie da się go używać. Co ciekawe, kolorystyka klawiatury fortepianu została odwrócona.

Patrząc na Józefa - rodzina Wybickich mogła być muzykalna. Józef na pewno był uzdolniony. Pisał między innymi opery - opowiada Rey.

Jednym z najważniejszych elementów muzeum jest faksimile rękopisu "Pieśni Legionów Polskich we Włoszech", choć jego oryginał zaginął podczas II wojny światowej. Pochodzi on z końca XIX wieku z 1858 roku, odwiedzający mogą zobaczyć, jak wyglądał oryginalny rękopis hymnu.

Stąd mamy tutaj możliwość pokazania jak wyglądało i jakie miał pismo Wybicki. Tu skreślenia są też widoczne, np. widać, że jest "już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany słuchaj..." i pierwotnie Wybicki napisał "tylko", a potem zmienił na "jeno" i dalej "pono nasi boją w tarabany" -  czyta Rey.

Jak wyjaśnia Przemysław Rey, oryginalna wersja hymnu różni się od tej, którą znamy dzisiaj. Z przyczyn politycznych usunięto dwie zwrotki, które nie pasowały do zmieniającej się rzeczywistości politycznej Polski. Jedna z nich odnosiła się do Niemiec w kontekście, który stał się niezręczny po utworzeniu Księstwa Warszawskiego i objęciu przez niego władzy przez Fryderyka Augusta, Niemca z pochodzenia. Druga usunięta zwrotka dotyczyła Tadeusza Kościuszki i jego niechęci do współpracy z Napoleonem, co również nie pasowało do nowej narracji politycznej.

Brzmiały tak:

Niemiec, Moskal nie osiędzie,
gdy jąwszy pałasza,
hasłem wszystkich zgoda będzie
i ojczyzna nasza.

Na to wszystkich jedne głosy:
"Dosyć tej niewoli
mamy Racławickie Kosy,
Kościuszkę, Bóg pozwoli".

Hymn, czy instrukcja dla żołnierzy?

"Mazurek Dąbrowskiego", choć pierwotnie nie był hymnem w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, z czasem stał się jednym z najważniejszych symboli narodowych. Jak podkreśla Rey, pierwsze kroki w kierunku uznania pieśni za hymn Polski zostały poczynione w 1821 roku, jednak oficjalne ustanowienie nastąpiło dopiero po przewrocie majowym. W 1927 roku Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wydało okólnik, który ustanawiał "Jeszcze Polska nie zginęła" hymnem narodowym. Co istotne, od tego momentu pieśń ta, mimo kilku prób zmian, pozostała niezmieniona do dnia dzisiejszego.

Pieśń została ułożona w Reggio, we Włoszech, w lipcu 1797 roku - dla uświetnienia uroczystości pożegnania odchodzących z miasta legionistów. Wówczas miała zostać odśpiewana po raz pierwszy.

Wybicki nie napisał hymnu. Napisał "Pieśń Legionów Polski we Włoszech", która była instrukcją dla żołnierzy Dąbrowskiego kogo mają słuchać. Dlaczego mają walczyć we Włoszech i jak już wrócą do domu - tłumaczy Rey.

Druga i trzecia zwrotka, mówiły o planie przetransportowania polskich oddziałów przez Adriatyk na Bałkany, a następnie w kierunku Galicji. Cała operacja miała na celu osłabienie Austrii poprzez zmuszenie jej do obrony Wiednia zamiast przeciwdziałania polskim oddziałom. Ostateczny marsz miał prowadzić przez tereny Polski aż do Pomorza, symbolizując wyzwolenie kraju.

Interesująca jest również historia czwartej zwrotki hymnu, która porusza kwestię emocjonalnego związku żołnierzy z ich ojczyzną i bliskimi. Rey podkreśla, że interpretacje tej zwrotki mogą różnić się w zależności od perspektywy, jednak jej głębsze znaczenie mówi o tęsknocie, oczekiwaniu i motywacji do walki za wolność Polski.

Ojciec zapewne jest weteranem i rozróżnia sygnały. Tarabany służyły do przekazywania rozkazów. Każda armia miała swój system i tarabany jako niskie dźwięki można było z daleka usłyszeć i po sygnałach było wiadomo, które wojsko idzie, więc ojciec słysząc te tarabany, rozróżnia, że to idą nasi, stąd jest wzruszony i płacze. Wybicki napisał tę zwrotkę, mówiąc o tym, że na żołnierzy czekają rodziny, dziewczyny, czekają też rodzice. Jest do czego wracać, że to nie jest tak, że jesteście w tych Włoszech i tam już sobie tkwicie. Czekają i zostaniecie przyjęci serdecznie - opowiada Rey.

Do najczęstszych błędów przy śpiewaniu hymnu kurator wymienia mylenie "kiedy" z "póki" w pierwszej zwrotce. Dlaczego to jest tak częste?

Bo łatwiej się to śpiewa. "Póki" jest rusycyzmem, który się pojawił w XIX wieku - jest dość starym błędem. Natomiast generalnie pierwotna i oficjalna wersja dzisiejszego hymnu mówi o tym, że to są słowa "Kiedy" więc śpiewanie "póki" jest ewidentnym błędem. Tak samo "rzucim się przez morze", nie rzucamy się do morza, tylko "wrócim się przez morze" - wymienia Rey.