Wiele wątpliwości ws. trzech nurków uratowanych w niedzielę w nocy z okolic Górek Zachodnich w Gdańsku. Jak pisze tvn24.pl, Hiszpanie schodzili pod wodę w pobliżu infrastruktury krytycznej - Naftoportu. Właśnie tam przeprowadza się przeładunki produktów naftowych.
W nocy z soboty na niedzielę ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR uratowali trzech nurków z Hiszpanii. Ich jednostka straciła sterowność 3 mile na północ od Górek Zachodnich. Funkcjonariusze policji ustalili, że załoga motorówki nie miała uprawnień do prowadzenia tej jednostki oraz nie uzyskała zgody na nurkowanie - poinformowała policja.
Z relacji służb ratowniczych wynikało, że silnik łodzi uległ awarii.
Na morzu były trudne warunki - wiało 7-8 w skali Beauforta, temperatura powietrza wynosiła plus 6 stopni, a wody plus 3.
Czerwona, czterometrowa motorówka uległa awarii około trzech mil morskich na północ od Górek Zachodnich w rejonie Ujścia Martwej Wisły. Załoga jednostki - trzech nurków z Hiszpanii - od sześciu godzin walczyła z przywróceniem sterowności jednostce. Służby odebrały zgłoszenie na numer alarmowy. Obywatele Hiszpanii również próbowali skontaktować się z ratownikami.
Ratownicy rozpoczęli poszukiwania tonącej jednostki wzdłuż wyspy Sobieszewskiej aż do rejonu Westerplatte. Początkowo służby miały sygnał o tonącej barce. Później okazało się, że chodzi o czterometrową motorówkę. Poszukiwania jednostki trwały godzinę. Motorówka znajdowała się ona ok. 2,7 mil morskich (ok. 5 km) na północ od Górek Zachodnich.
Jak podkreśla tvn24.pl, teren, na którym przebywali obcokrajowcy, leży niedaleko Naftoportu, gdzie przeładowuje się jednostki ropy naftowej i produktów naftowych w Porcie Gdańsk.
Jak powiedział redakcji trójmiasto.pl Cezary Przepiórka, zastępca kapitana Portu Gdańsk, tylko jednego z Hiszpanów wylegitymowano, a numery telefonów pozostałych są błędne lub nieaktywne. W piśmie do policji kapitanat Portu Gdańsk poprosił o ustalenia aktualnego miejsca pobytu Hiszpana, którego w policyjnej notatce określono jako sternika jednostki. Jak ustalił tvn24.pl, Hiszpanie prawdopodobnie opuścili już Polskę.
Policjanci nie widzieli w tym nic podejrzanego i nie drążyli sprawy. Hiszpanie zostali puszczeni, nie zostali zatrzymani w celu identyfikacji, dalszych wyjaśnień, dlaczego mieli pojazd, prawdopodobnie drona podwodnego, na łódce, co tam robili. Sporządzono tylko notatkę - mówi Przepiórka.
Jak pisze tvn24.pl, obcokrajowcy mieli mieć między innymi specjalistyczny sprzęt, dzięki któremu mogli pod wodą poruszać się szybko nawet na dalsze odległości i pozostać niezauważonymi.
Hiszpanie twierdzili, że szukali pod wodą bursztynu. Jak zauważa tvn24.pl, szukanie w nocy pod wodą jantaru jest rzadkością. Potrzeba do tego między innymi lamp ultrafioletowych - a tych na łodzi, którą płynęli, nie było.