Kilkadziesiąt przedmiotów wykonanych z brązu niemal 3 tysiące lat temu trafiło do zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie. Na ten skarb natrafili anonimowi poszukiwacze gdzieś w Gryfinie, a następnie podrzucili przedmioty do lokalnego stowarzyszenia. Archeolodzy mają mocno mieszane uczucia. Z jednej strony dostali bezcenne przedmioty, z drugiej - artefakty zostały odarte z bezcennego kontekstu historycznego.
Informacja o bezcennym znalezisku trafiła do policji w październiku. Anonim przysłał skan zdjęć, jakie przekazywali sobie lokalni historycy. Około setki wykonanych z brązu przedmiotów odnalazło się w Gryfinie w siedzibie lokalnego stowarzyszenia miłośników historii. Członkowie stowarzyszenia poinformowali, że zostało to im podrzucone, wraz ze zdjęciami z miejsca odnalezienia. Gdzie znajduje się to miejsce - do dziś nie wiadomo.
Skarb szacowany jest na późny okres epoki brązu, ma prawie 3 tysiące lat. Mamy znalezisko, które jest złożone z przedmiotów różnych kategorii zarówno ozdób, ozdób, ciała, ozdób, stroju, dekoracji rzędu końskiego, jak i też przedmiotów takich jak broń, jak narzędzia żeliwne, narzędzia służące do pracy przy obróbce brązu chociażby, czy fragmenty naczynia brązowego - mówi Krzysztof Kowalski, kustosz zbiorów archeologicznych Muzeum Narodowego w Szczecinie. Całość niezwykle cenna dziś, ale skarb miał też ogromną wartość w czasach, gdy został zakopany w ziemi.
Są też tam przedmioty, których w tej części świata jeszcze nie widziano. To na przykład wyjątkowo misternie wykonana spinka do płaszcza czy nietypowy toporek. Za każdym razem podkreślam, że ludzie w dawnych społecznościach mieli niebywałe umiejętności. Nie mieli do dyspozycji tak jak my współcześnie precyzyjnych maszyn, komputerów, urządzeń 3D, laserów, a jednak potrafili robić naprawdę wspaniałe rzeczy. Było to precyzyjne wykonanie i przemyślane pod względem estetycznym. Ludzie mieli wtedy poczucie estetyki ogromne i ogromny kunszt - zachwyca się Dorota Kozłowska, kustosz z działu archeologii.
Znalezisko budzi jednak słodko-gorzkie odczucia. Odkrywcy, którzy skarbów poszukiwali zapewne nielegalnie, zniszczyli naczynie, w którym zdeponowane zostały brązowe przedmioty. Na zeskanowanych zdjęciach widać, że skarb znajdował się w glinianym garncu. Jego resztki zostały w ziemi, nie wiadomo dokładnie gdzie.
Plotka mówi, że w Gryfinie. Oficjalnie wiemy, że podrzucone pod drzwi Stowarzyszenia Historycznego w Gryfinie. Sprawcy dołączyli zdjęcia z wydobywania go, a więc wiemy, w jakim stanie jest odnaleziony i jak został wydobywany. Oni po prostu rozwalili naczynie gliniane, w którym on był, wyrywając te rzeczy metalowe, bo na tym im zależało. Niestety to jest pozbawienie go całego kontekstu. Mamy skarb, natomiast nie wiemy, kiedy on dokładnie znalazł się w ziemi, ani w związku z czym był związany - mówi nadkomisarz dr Marek Łuczak, który w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Szczecinie tropi zaginione zabytki.
Taka wiedza jest dla archeologów najcenniejsza. Trzeba sobie zdawać sprawę, że Muzeum Narodowe w Szczecinie, załóżmy, ma tysiące siekier kamiennych. Najbardziej istotna jest wiedza, w jakim okresie czasu powstał dany przedmiot, czy to jest import z południa, żeby można było jakieś powiązania robić. Żeby można ustalić, czy jest to skarb, czyli nagromadzenie zabytków, czy to przedmioty towarzyszące pochówkowi. Tego bez dołu naczynia nie rozstrzygniemy. Na razie jedyne co mamy, to przedmioty, a najgorsze jest to, że nie mamy tego waloru poznawczego - dodaje nadkomisarz dr Marek Łuczak.
Jak dodaje Paulina Kubacka z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Szczecinie, w tej sytuacji jest po prostu zła. Drodzy poszukiwacze skarbów, zdecydowanie tak się nie robi. Wiem, że bardzo dużo z państwa ma pozwolenie na przeszukiwanie terenu z wykrywaczem metalu, bo wydajemy takich pozwoleń kilkadziesiąt rocznie na kilkaset nieruchomości, ale wiem również, że bardzo dużo poszukiwaczy nie uzyskuje tych pozwoleń, a jak coś znajdzie, to gorączka złota odbiera im rozum - mówi Paulina Kubacka.
W sytuacji odkrycia znaleziska należy powiadomić niezwłocznie służby konserwatora zabytków, a miejsce odkrycia zamaskować. Niestety, przepisy wymagają przeprowadzenia przetargu na prowadzenie prac archeologicznych, a to zajmuje nawet miesiące. Znalazcom skarbów, którzy informację przekażą służbom, przysługuje nagroda finansowa.
Z drugiej strony, za nielegalne poszukiwanie skarbu grozi do 2 lat pozbawienia wolności, za zniszczenie stanowiska archeologicznego, tak jak to miało miejsce w Gryfinie, grozi do 8 lat więzienia.
Archeolodzy wciąż liczą na to, że dostaną chociażby anonimową informację, gdzie nielegalnym poszukiwaczom udało się natrafić na wykonane z brązu przedmioty i że w tym miejscu uda się odnaleźć pozostałości zniszczonego przez niefortunnych znalazców naczynia.