140 amerykańskich żołnierzy oraz pracowników administracyjnych oddaje swój głos w Poznaniu. To obsługa amerykańskiego garnizonu, znajdująca się w poznańskim Camp Kościuszko.

Wybory to ważne wydarzenie dla każdego żołnierza i członka wojsk. Każdy musi mieć prawo wyboru - mówi podpułkownik Nathan Bech z wysuniętego dowództwa V Korpusu Sił Lądowych USA. 

W poznańskim Camp Kościuszko uprawnionych do głosowania jest 140 Amerykanów. Większość z nich zagłosowała przy pomocy tradycyjnej poczty. Niektórzy skorzystali również z opcji internetowego oddania głosu. Wcześniej każdy żołnierz musiał powiadomić władze miasta lub gminy, z której pochodzi, że swój głos odda, pełniąc służbę w Polsce.

Każdy żołnierz musi powiadomić wcześniej urzędnika ze swojego rodzinnego miasta. Może to zrobić telefonicznie, listownie lub e-mailem. Musi poinformować, że w jest na służbie, w Polsce oraz że chce głosować. Urzędnicy odsyłają wtedy karty do głosowania, które żołnierz wypełnia i wysyła z powrotem do Stanów Zjednoczonych i tam głosy są zliczane - mówi w rozmowie z RMF FM podpułkownik Nathan Bech z wysuniętego dowództwa V Korpusu Sił Lądowych USA.

Wybory to indywidualna sprawa każdego żołnierza oraz pracownika administracji wojskowej. Jednakże Amerykanie podkreślają, że każdy musi mieć prawo wyboru. 

To ważne dla każdego członka armii amerykańskiej. Pamiętajcie - my wszyscy jesteśmy obywatelami. Nawet jeśli nosiliśmy kiedyś mundur. Nasi rodzice, bracia, siostry, małżonkowie. Niezależnie czy służysz w mundurze, czy bez niego. Jesteśmy członkami amerykańskiego społeczeństwa i każdy musi mieć prawo wyboru i każdy decyduje, czy odda swój głos - dodaje podpułkownik Bech.

Dla niektórych żołnierzy to czwarte wybory prezydenckie, w których głos oddają, będąc na służbie poza Ameryką.