Jesteśmy tutaj, ale boimy się jeszcze bardziej, bo tam są nasze rodziny, przyjaciele, znajomi - tak mówią ukraińscy studenci z Lublina. Śledzą to, co się dzieje w ich kraju i na bieżąco kontaktują się z rodzinami. "Dopóki Zachód się nie zmęczy i nie zobojętnieje, Ukraina może się czuć względnie spokojna" - twierdzi z kolei ks. Stefan Batruch, Ukrainiec i proboszcz parafii grekokatolickiej w Lublinie.
Studiują w Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie. Mówią, że bardzo się denerwują codziennie śledząc informacje w internecie i kontaktując się z rodzinami w Ukrainie. Jak podkreśla Kateryna, jest atmosfera nerwowości i wyczekiwania.
Ludzie przygotowują się do czegoś, ale jeszcze nie wiadomo do czego. Jest dużo paniki - mówi Katia.
Teraz jest fala bardzo dużej dezinformacji. Chce się płakać po prostu, kiedy to czytasz - mówi Anastazja. Odnosi to do sytuacji na wschodzie Ukrainy i doniesień o wymianie ognia, które rzekomo mają być prowokowane przez wojsko ukraińskie.
Angelina twierdzi, że odczuwa tę dezinformację wśród swoich znajomych i członków rodziny. Mamy nadzieję, że nic nie będzie. To tylko prowokacja ze strony Rosji - mówi Angelina.
Kateryna nie wierzy z jednej strony w wojnę, ale przyznaje, że gdy czyta doniesienia medialne, to wpada w panikę. To nie jest film, to wszystko dzieje się naprawdę i to mnie przeraża - mówi.
Angelina wystraszyła się kilka dni temu. Kiedy mówili, że wojna zacznie się 16 lutego, to moja mama spakowała torbę, żeby wyjechać bliżej Polski na zachód. Tam mieszka moja babcia. To naprawdę mnie przestraszyło. Zdałam sobie sprawę, że to wszystko się dzieje naprawdę.
Anastazia ma ojca żołnierza. Stacjonuje we Lwowie.
Dopóki Zachód się nie zmęczy i nie zobojętnieje, Ukraina może się czuć względnie spokojna - uważa ks. Stefan Batruch. Ukrainiec i proboszcz parafii grekokatolickiej w Lublinie.
Większość państw Europy zachodniej, Unii Europejskiej, ale też Wielka Brytania i Stany Zjednoczone powiedziały Putinowi wprost, że nie zgadzają się na taką formę uprawiania przez niego polityki. On się tego nie spodziewał. Takiej postawy nie było nigdy wcześniej w przypadku Gruzji, czy Ukrainy w 2014 roku. On wtedy zrobił co chciał - kontynuuje duchowny.
Bez tych działań Zachodu wojska rosyjskie byłyby już na Ukrainie. Uważam, że już byśmy byli uczestnikami wojny na dużą skalę - mówi ks. Stefan Batruch.
Od tygodni rosyjskie wojska koncentrują się przy granicy z Ukrainą. W ostatnim czasie państwa zachodnie czyniły intensywne zabiegi dyplomatyczne, aby powstrzymać rosyjską inwazję. Moskwa zaprzecza, jakoby miało dojść do ataku, domaga się jednak od USA i NATO gwarancji o nierozszerzaniu Sojuszu o Ukrainę oraz wycofania jego infrastruktury "od granic Rosji".
Jako możliwą datę inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę wskazywano środę, 16 lutego. Do ataku wojskowego nie doszło, jednak - jak wynika z informacji państw NATO - Rosja nadal rozbudowuje swój potencjał wojskowy na granicach z Ukrainą, co przeczy jej twierdzeniom o wycofywaniu wojsk z tego rejonu.
W czwartek prezydent USA Joe Biden poinformował, że wszystkie wskazania, jakie ma, mówią o tym, że Rosja jest gotowa do wejścia na Ukrainę i może dojść do tego w ciągu najbliższych dni. Dodał, że wciąż możliwe jest dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu.