Tuż przed godziną 13 wielu mieszkańców Lublina wstrzyma oddech, śledząc walkę Aleksandry Mirosław na IO w Paryżu we wspinaczce na czas kobiet. Zawodniczka lubelskiego klubu Kotłownia jest obecnie największą nadzieją Polski na olimpijskie złoto.
Mało kto wierzy tak mocno w zwycięstwo Oli Mirosław, jak jej klubowi koledzy. My tutaj już jesteśmy troszeczkę z Olą, tak że wiemy, czego się spodziewać. I gdy tylko się okazało po Tokio, że wspinaczka na czas będzie oddzielną konkurencją, wiedzieliśmy, że to jest to, że tutaj mamy szanse - mówi Magda Karaś, wiceprezes klubu Kotłownia.
W południe członkowie klubu spotkają się, żeby wspólnie oglądać transmisję. Gdy cała Polska będzie nerwowo trzymać kciuki, lubelscy koledzy Oli będą mieć niemal pewność, że zawodniczka spisze się na medal. Ale emocje też będą.
Będziemy oglądać z emocjami, bo wspinaczka sportowa to jest taki właśnie dziwny sport, że tam nie do końca jest wiadomo, czy ta osoba, która jest najlepsza, wygra - zastrzega Magda Karaś. Te wszystkie biegi muszą być bezbłędne, a wiadomo, że każdy czasami popełnia błędy - dodaje wiceprezeska klubu. I podkreśla, że wspinaczka błędów nie wybacza.
Koledzy i koleżanki ze ścianki przyznają, że Ola jest doskonale przygotowana do tej rywalizacji. Jak patrzyłam kiedyś na żywo, jak trenuje, z takim przygotowaniem, to ciężko by było, żeby nie wygrywała. Cenię ją na pewno za to, jak umie się skupić przed startem - stwierdza Natalia Karaś. Sama jestem zawodniczką, wiem, jakie to jest trudne. Teraz jeszcze, jak ma dużą presję, bo nie mamy żadnego złotego medalu na olimpiadzie, dużo osób na nią liczy, na pewno jest dla niej bardzo ciężkie, a ona jednak jest w stanie dać z siebie wszystko - dodała.
Początek dzisiejszej rywalizacji we wspinacze na czas w Paryżu o g. 12.35, finał zaplanowano na 12.54.