14-letni Jakub z Rzeszowa cierpi na wrodzoną karłowatość, w związku z czym jego kości długie mają ograniczoną możliwość wzrostu. Kręgosłup rośnie prawidłowo, a nogi nie. Lekarze z Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego wszczepili do kości udowej chłopca "magnetyczne" gwoździe. Stosują tę metodę jako pierwsi w Krakowie.
Jak to działa? W pręcie znajduje się specjalny generator sterowany elektromagnetycznie. Gwóźdź przy pomocy sygnałów elektromagnetycznych samoistnie wydłuża się i stopniowo wydłuża kość, w której jest osadzony.
Każdy centymetr to kosmos - mówi pani Beata mama Jakuba. Najistotniejsze dla nas jest to, że Kuba sięga już po rzeczy, po które wcześniej nie sięgał, a jeśli tu uzyskujemy 5 centymetrów i potem jeszcze więcej, to wspaniale. Najważniejsze, że odbywa się to bez bólu. Zawsze wiedziałam, że muszę zrobić coś dla niego - podkreśliła pani Beata.
Kości chłopca już wydłuży się o kilka centymetrów, a wydłużą się jeszcze o 7 centymetrów. Specjalne elektromagnetyczne gwoździe usadowione były na kościach udowych, kolejnym etapem będą kości piszczelowe. Te zostaną już wydłużane metodą dla dorosłych, bo wiek pacjent ma tu kluczowe znaczenie. Im wcześniej rozpocznie się taką terapię, tym lepiej.
Mamy do czynienia z drugim etapem. Długość wyjściowa kości była mała, bo zaczynaliśmy w 12. roku życia. Zastosowaliśmy dziecięcy aparat elektromagnetyczny. Stosujemy gwoździe, które mają specjalną budowę - mówi prof. Julian Dutka, ordynator oddziału Chirurgii Ortopedyczno-Urazowej w szpitalu im Żeromskiego w Krakowie. Jest tam zainstalowany mały mechanizm, na który można oddziaływać elektromagnetycznie i w ten sposób poprzez zewnętrzne działanie generatora, który wywołuje promieniowanie elektromagnetyczne, spowodować wysuwanie się gwoździa. Wobec tego możemy dalej bezinwazyjnie prowadzić pacjenta i wydłużać kończynę w określonym zakresie długości - dodał chirurg-ortopeda.
W pierwszym zabiegu lekarze wprowadzają do organizmu gwóźdź. Przecinają kość i stabilizują gwóźdź na dwóch jej krańcach, dzięki czemu można ją rozciągać. Oczywiście to musi być odpowiednio dozowane rozciąganie, które organizm zaakceptuje. Musimy zgrać potencjał możliwości wzrostowych i regeneracyjnych z szybkością rozciągania kości. Dziennie to około 1 mm - wyjaśnił prof. Dutka.
Zabieg operacyjny i wstępnie wygojenie rany jest konieczne w szpitalu, ale po kilku dniach pacjent może zostać wypisany domu i już sam steruje generatorem, trzy razy dziennie. Co kilka tygodni pacjenci przyjeżdżają do kontroli. 5 centymetrów to 50 dni, przez ten czas nie można obciążać nogi ani na niej stawać. Zabieg jest jednak małoinwazyjny.
Do tej pory osoby cierpiące na karłowatość były zdane na skomplikowaną operację, polegającą na stosowaniu fiksacji zewnętrznej. Lekarze wszczepiali choremu aparat dystrakcyjny do zewnętrznego wydłużania kości, przez skórę trzeba było wprowadzać implanty do kości, towarzyszyły temu liczne powikłania i infekcje.