W Polsce prawie co dziesiąte dziecko mieszka na terenach o wysokim ryzyku zanieczyszczenia pestycydami - wynika z raportu UNICEF. Organizacja United Nations International Children's Emergency Fund przeanalizowała sytuację w 43 krajach Unii Europejskiej oraz krajach należących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Nasz kraj w rankingu UNICEF znalazł się na przedostatnim, 42. miejscu. Gorzej - jak wynika z danych - jest tylko w Czechach.
W tym roku raport dotyczy wpływu środowiska na zdrowie i życie dzieci. Jedną z jego części organizacja poświęciła wpływowi substancjom toksycznym. Skupiono się w niej na ołowiu i pestycydach.
Jeśli chodzi o ołów na 43 kraje Polska zajęła 29. miejsce. W przypadku pestycydów zajęliśmy przedostatnie, 42. miejsce.
Jak czytamy w raporcie, w krajach bogatych średnio co dwudzieste dziecko mieszka na obszarach o wysokim ryzyku zanieczyszczenia pestycydami. Niestety, w Polsce ten odsetek jest dużo wyższy. W naszym kraju niemal co dziesiąte dziecko mieszka na takich obszarach (9,1% dzieci poniżej 18. roku życia).
Autorzy raportu przestrzegają i przypominają, że kontakt z pestycydami może powodować szereg poważnych konsekwencji dla życia dzieci. Pestycydy uszkadzają układ nerwowy, sercowo-naczyniowy, moczowo-płciowy, pokarmowy, rozrodczy, hormonalny, krwionośny i odpornościowy. Zanieczyszczenie pestycydami wiąże się również z występowaniem nowotworów, w tym białaczki dziecięcej. Może też powodować uszkodzenia skóry i oczu, a także opóźnienia w rozwoju, których konsekwencje będą trwać do końca życia.
Od lat 50. XX wieku wyprodukowano ponad 140 tysięcy chemikaliów i pestycydów, z których - jak przyznaje Kacprzak - większość nigdy nie została przebadana pod kątem bezpieczeństwa.
Pestycydy to związki chemiczne bardzo trwałe w środowisku. Ich naturalny rozkład jest bardzo powolny, stąd bez działań remediacyjnych (oczyszczających) mogą występować w glebach i gruntach przez dziesiątki, a nawet setki lat. Co robimy, aby usunąć szkodliwe substancje ze środowiska? Jak pokazuje przykład z Krakowa - niewiele.
Prawie dwa lata temu w lutym 2020 roku na naszych stronach opublikowaliśmy wyniki badań Wydziału Kształtowania Środowiska w rejonie ul. Dymarek w Krakowie. W próbkach gruntu stwierdzono m.in. przekroczenia dopuszczalnych wartości pestycydami i WWA (wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych). W wodach podziemnych odnotowano wtedy przekroczenia m.in. manganu, arsenu i fenoli.
Wydział Kształtowania Środowiska zbadał w rejonie składowisk zbadał trzy działki.
Największe zanieczyszczenia według prof. Mariusza Czopa z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH stwierdzono na działce numer 11, przy ul. Karowej, gdzie 137 razy przekroczono standardy, jeśli chodzi o pestycydy, około 40 razy przekroczono normy, jeśli chodzi o WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne), a dodatkowo 2-krotnie przekroczono też standardy, jeśli chodzi o oleje mineralne. Na działce nr. 227 normy pestycydów są przekroczone ponad 2-krotnie, natomiast na działce 359/8 pestycydy były przekroczone ponad 7 razy.
Na terenie wszystkich badanych działek stwierdzono też poważne zanieczyszczenie wód podziemnych, które reprezentują najgorsze klasy jakości (IV - V). Woda ta nie nadaje się do żadnych celów, nie tylko nie powinna być spożywana ale nie może być używana do podlewania trawników i upraw rolnych, a nawet do mycia ulic - wyjaśnia naukowiec.
I mimo tych alarmistycznych danych w okolicy składowisk nic się nie dzieje. Przyznaje to nawet Olszowska-Dej zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska. Nic tam się nie dzieje. Jest na razie wydana decyzja RDOŚ z października 2021 roku, który stwierdza, że występują tam zanieczyszczenia potencjalnie historyczne, natomiast od tamtego momentu nie są tam podejmowane żadne działania.
Jak dodaje, gmina na razie nie ma planów związanych z tymi działkami.
Problem w tym, że w okolicach wszystkich działek mamy pola uprawne, zabudowę jednorodzinną, a na jednym ze zbadanych terenów (działce 359/8) stoją bloki. Mamy tam też czynną szklarnię oraz niewielkie pole uprawne.
Czy urzędnicy informowali mieszkańców bloków o skażeniu? Nie, nie, informowano nas o tym - przyznają w rozmowie z dziennikarzem RMF MAXX mieszkańcy bloków i dodają, że ludzie tu uprawiają i jedzą warzywa.
Raportem UNICEF oraz wpływem pestycydów, ale też samego ołowiu na zdrowie dzieci zainteresowała się poseł Joanna Jaśkowiak z Koalicji Obywatelskiej. Wysłała już do resortu klimatu i środowiska oraz Ministerstwa Zdrowia zapytania poselskie, m.in. o to, czy w Polsce prowadzi się badania pozwalające zdiagnozować przyczyny podwyższonego poziomu ołowiu we krwi dzieci, czy oszacować ryzyko narażenia dzieci na zatrucie pestycydami?
Generalnie odpowiedź jest jedna, zarówno z jednego, jak i z drugiego ministerstwa. Oni nie badają tego typu kwestii. Nie bada się tego pod żadnym kątem, ani wśród dorosłych, ani wśród dzieci, bo właśnie szczególnie dzieci mnie interesowały w kontekście raportu UNICEF - przyznaje poseł Jaśkowiak.