Na finiszu kampanii wyborczej prezydent USA Barack Obama i jego rywal Mitt Romney w rekordowym tempie przemierzają tysiące mil, aby odwiedzić jak najwięcej stanów i przekonać do siebie niezdecydowanych wyborców. Sondaże wciąż nie pozwalają przewidzieć zwycięzcy.
Trudno przewidzieć, kto będzie triumfował w wyborach. Sondaże mówią same za siebie. Kandydaci idą łeb w łeb. 49 procent Amerykanów chce głosować na Obamę i tylu samo na Romneya. W środę rano może okazać się więc, że głosy trzeba będzie liczyć kilka razy. Może się też zdarzyć, że jeden z kandydatów zbierze więcej głosów w wyborach powszechnych, ale wygra drugi, bo otrzyma więcej głosów elektorskich - bierze się to z zawiłości procedury wyboru prezydenta USA.
To stan tak zwany wahający się. Trudno przewidzieć jak zachowają się wyborcy. Raz wygrywają tam demokraci, a raz republikanie. Na razie w sondażach nieznacznie prowadzi Obama. Ale też nie wiadomo jak zagłosują mieszkańcy New Jersey stanu dotkniętego huraganem Sandy. Tam ludzie coraz częściej mówią, że nie otrzymali odpowiedniej pomocy od rządu.
Barack Obama postanowił jeszcze na finiszu kampanii odwiedzić Wisconsin, Iowa i Ohio, czyli kluczowe dla zwycięstwa tzw. swing states - stany, w których szanse obu kandydatów są wyrównane. Wszystkie trzy położone są na amerykańskim Środkowym Zachodzie w pobliżu Wielkich Jezior, czyli w regionie uważanym za "mur ochronny" prezydenta przeciw ofensywie Romneya. Szczególnie w Ohio Obama jest popularny dzięki uratowaniu przed bankructwem ważnego w tym stanie przemysłu samochodowego.
Prezydent podróżuje w towarzystwie Bruce'a Springsteena, który występuje z nim na wiecach. Słynny rockman pochodzi z robotniczej rodziny i od dawna jest fanem Obamy. Kampanię poparcia dla demokratycznego polityka prowadzi też były prezydent Bill Clinton, niezmiernie popularny wśród Demokratów i niezależnych wyborców.
Romney także przyjechał do Ohio, aby wygłosić przemówienie w stolicy stanu, Columbus. Wcześniej kandydat Republikanów odwiedził Florydę i Wirginię. We wtorek wieczorem przybędzie do New Hampshire.
Na spotkaniach z wyborcami Romney wylicza ostatnio niespełnione obietnice Obamy. Przypomina, że prezydent zapowiadał zmniejszenie bezrobocia do 5,2 proc. (obecnie wynosi ono 7,9 proc.), a także przyrzekał redukcję deficytu budżetowego, który podwoił się za kadencji prezydenta.
Według najnowszego sondażu dziennika "Washington Post" i telewizji ABC News na Obamę chce głosować 49 proc. prawdopodobnych wyborców (tj. takich, którzy deklarują, że na pewno wezmą udział w wyborach), a na Romneya - 48 procent.
Sondaż Pew Research Center wskazuje na jeszcze większą przewagę prezydenta: w stosunku 48 do 45 proc. Sondaż telewizji CNN przeprowadzony w niedzielę wieczorem wykazał remis: obaj kandydaci mieliby otrzymać po 49 proc. głosów.
Obama prowadzi jeszcze wyraźniej w kilku kluczowych stanach "wahających się", takich jak Ohio, Nevada i Wisconsin, chociaż jego przewaga nie jest w nich tak duża jak w poprzednich wyborach prezydenckich w 2008 roku.