"Pora opuścić Partię Demokratyczną" - napisał na X zdobywca nagrody Oscara za scenariusz "Big Short" Adam McKay. To rozczarowanie kampanią Kamali Harris jest bardzo znaczące, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, że "Big Short" opowiada o kryzysie na rynkach finansowych. Porażki Harris w wyścigu o prezydencki fotel można dopatrywać się w wielu kwestiach, lecz zaniedbanie przekazu dotyczącego spraw gospodarki było jednym z kluczowych. Ale powodów jest znacznie, znacznie więcej.

Gospodarka, głupcze!

Jim Carville to jeden z głównych strategów w zwycięskich wyborach wywodzącego się z Partii Demokratycznej Billa Clintona w 1992 roku. To właśnie Carville miał wpaść na hasło, które przeszło później do historii. "Gospodarka, głupcze" było sentencją, wyznaczającą strategię sztabu demokratów w kampanii. Nie chodziło koniecznie o beznamiętne powtarzanie Amerykanom tego sloganu, ale raczej koncentrowanie się w przekazie kampanijnym na kwestiach ekonomicznych. Oprócz tego, Carville wytyczył sztabowcom szerszą ścieżkę, która ostatecznie pozwoliła Clintonowi pokonać urzędującego George'a W. Busha. Kolejne hasła stratega to: "zmiana kontra więcej tego samego" i "nigdy nie zapominaj o opiece zdrowotnej".

We wtorek wieczorem polskiego czasu Donald Trump oddał głos w wyborach, po czym zwrócił się do sympatyków: Jestem pewny siebie. Wyniki nie będą nawet zbliżone.

I miał rację, bo demokraci konsekwentnie przez całą kampanię ignorowali hasła, które sami wymyślili 32 lata wcześniej.

Gospodarka, Kamala

Wyniki sondażów mówiły jasno: ponad 60 proc. Amerykanów uważa stan gospodarki USA za zły. Edison Research opublikował swoje badania, z których wynikało, że tak sytuację ocenia 2/3 wyborców. Sondaż dla Fox News przynosi podobne wnioski. 63 proc. spośród ankietowanych wskazało, że gospodarka USA się chwieje, a z tych 63 proc. aż 69 proc. zadeklarowało, że zagłosuje na Donalda Trumpa.

Rzecz w tym, że sam Trump nie zaproponował w kampanii reform, które gwałtownie odwróciłby ten trend gospodarczy. Zapowiedział cła na towary importowane, co spowoduje wzrost cen dla konsumentów oraz ogłosił, że jeden z najbogatszych ludzi świata - Elon Musk otrzyma posadę w rządowej administracji. A co w trakcie wyścigu prezydenckiego mówił sam właściciel Tesli? "Musimy ograniczyć wydatki i żyć w granicach naszych możliwości. To wiąże się z czasowymi trudnościami, choć zapewni dobrobyt w dłuższej perspektywie". To nie są słowa, którymi wygrywa się wybory. Namaszczony przez Trumpa Musk (lub odwrotnie) wprost zapowiedział cięcia, a mimo to republikanie ogłaszają miażdżące zwycięstwo. Co więc poszło nie tak?

Amerykanie nie głosowali za konkretnym programem gospodarczym, ale przeciwko marazmowi i brakowi decyzyjności, które stały się głównymi wyznacznikami rządów demokratów. A Kamala Harris? Nie zrobiła absolutnie nic, by odciąć się od swojego szefa.

Joe Biden

"Joe Biden jest jedynym powodem, dla którego Kamala Harris i demokraci przegrali dziś wieczorem" - mówi serwisowi Politico członek sztabu Harris. To duże uproszczenie, ale ma sens. Wiceprezydent odziedziczyła po Bidenie smętną, pozbawioną wigoru, nudną i obarczoną masą błędów kampanię. I Kamala Harris zaczęła zupełnie nieźle - z energią, dynamicznie i tworząc duży atut ze zjednoczenia kobiet wokół swojej osoby. Problem polegał na tym, że tu skończyły się jej pomysły.

Harris nie zaproponowała nowych rozwiązań dotyczących gospodarki, polityki migracyjnej, sytuacji geopolitycznej. Nie spróbowała nawet wyjść z cienia Joe Bidena, którego rządów prawie wszyscy w USA mieli już dość i który stał się przedmiotem drwin. Harris nie spróbowała nawet w najmniejszym stopniu zdystansować się od polityki prezydenta, który zostawia Trumpowi Stany Zjednoczone z nadwyrężoną gospodarką i uwikłane w niesłychany chaos geopolityczny panujący w trójkącie Bliski Wschód-Indo-Pacyfik-Ukraina.

W październiku demokratka przypieczętowała prawdopodobnie swój los, gdy w programie "The View" miała koszmarny problem z wyjaśnieniem, co zrobiłaby inaczej niż Joe Biden. Kandydatka udzieliła wówczas szokującej odpowiedzi: Nic takiego nie przychodzi mi do głowy. "Nic nie przychodzi mi do głowy" stało się chwilę później hasłem spotu wyborczego Donalda Trumpa.

W takim właśnie stylu Harris uznała, że rządy człowieka, którego poparcie sondażowe oscylowało przez ostatnie lata w granicach 40 proc., nie wymagają zmian.

Pycha

W prasie liberalnej, zwłaszcza w końcówce kampanii, pojawiały się też zarzuty, że Trump staje się w swoich wypowiedziach coraz bardziej chaotyczny i bełkotliwy. Harris próbowała uczynić z tego swój atut, powtarzając od czasu do czasu, że nie do końca rozumie, co jej konkurent w ogóle ma na myśli. Na twarzy demokratki pojawiał się lekko ironiczny uśmieszek, jakby chciała powiedzieć "przecież on bredzi, nie warto go w ogóle słuchać". Jak zauważa serwis "The Conversation", chaotyczność Trumpa nie stanowi żadnej przeszkody dla wyborców. Wręcz przeciwnie - taki styl retoryczny podsycał euforię w tłumach.

Jak dowodzi autor analizy przemówień kampanijnych Donalda Trumpa, z tego pozornego bełkotu, w którym mieszają się kłamstwa, obietnice wyborcze i sprawy sądowe - wyłania się jednolity obraz człowieka, który jest outsiderem spoza głównego nurtu polityki i walczy z systemem zarządzanym przez zasiedziałych, gnuśnych i skorumpowanych decydentów.

Demokraci z Harris na czele całkowicie zignorowali potęgę tego przekazu, łudząc się, że demokratom wygraną da pospolite ruszenie walczących o swoje prawa kobiet z USA. Tu również liberalne tytuły próbowały tworzyć zupełnie nową rzeczywistość.

Zauważa to "The Spectator", pisząc, że aż 1/3 kobiet w Stanach Zjednoczonych ma poglądy anty-aborcyjne. Tymczasem kampania Kamali Harris działała w oparciu o założenie, że to właśnie kwestia aborcji jest sprawą kluczową dla Ameryki. Takie rozumowanie brytyjskie czasopismo nazywa "pychą w czystej postaci".

Tygodnik ironicznie przekręca słynne hasło demokratów "Gospodarka, głupcze" i konkluduje, że wiara, iż cokolwiek innego niż ekonomiczny dobrostan wyborców będzie liczyć się w tej kampanii, było po prostu głupie.

"The Spectator" zaznacza też, że Joe Biden wygrywał swoje wybory w 2020 roku dlatego, że Amerykanie chcieli ukarać nieudolną politykę finansową Trumpa.

Adam McKay, który napisał scenariusz do jednego z najciekawszych filmów o kryzysie finansowym, prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z tego, że na jego oczach dzieją się rzeczy głupie. I postanowił opuścić imprezę.