Przepisy tarczy antykryzysowej 2.0, która trafi dziś na biurko prezydenta, uniemożliwią przeprowadzenie tradycyjnych wyborów prezydenckich 10 maja w lokalach wyborczych.
W nocy posłowie przyjęli część senackich poprawek do rządowej ustawy. Dotyczą one między innymi wsparcia dla firm, które powstały w ostatnich miesiącach - od lutego do kwietnia. Teraz ustawa trafi na biurko prezydenta.
Art. 100 przyjętej ustawy uniemożliwia Państwowej Komisji Wyborczej wydrukowanie kart do głosowania, wstrzymuje wydawanie zaświadczeń o prawie do głosowania i wstrzymuje podawanie informacji o obwodach do głosowania. Reporterzy RMF FM zwracali na to uwagę już kilka dni temu. Na mocy innego przepisu, premier zyskał prawo do ogłoszenia dodatkowego dnia wolnego od pracy, co teoretycznie daje możliwość - choć prawnie bardzo kontrowersyjną - na przeprowadzenie wyborów najpóźniej w sobotę 23 maja.
Oznacza to, że tradycyjnych wyborów - jakie znamy i jakie zostały opisane w konstytucji - nie będzie. Ustawa wprowadzająca wybory kopertowe może wejść w życie najwcześniej w środę 6 maja - 4 dni przed wyborami. Do tego czasu rządzący zafundowali okres wyborczej niepewności. Do tego czasu karty do głosowania nie zostaną wydrukowane, zablokowane zostanie wydawanie zaświadczeń o prawie do głosowania, nie poznamy też obwodów głosowania.
Partia rządząca przeforsowała ten przepis w tarczy antykryzysowej z myślą o wyborach kopertowych, ale przepisy, które umożliwią ich przeprowadzenie mają szansę wejść w życie 3, 4 dni przed dniem głosowania.
Nie jest to jednak w stu procentach pewne, bo jeśli Jarosław Gowin i grupa posłów Porozumienia zdecydują się zagłosować przeciwko tej ustawie, to okaże się, że przeprowadzenie wyborów 10 maja nie będzie możliwe w żadnej formie.
Jeśli cała Zjednoczona Prawica poprze tę ustawę, to marszałek Sejmu zyska możliwość odłożenia wyborów maksymalnie do 23 maja.
To rozwiązanie, które wielu konstytucjonalistów uznaje za sprzeczne z prawem. Ich zdaniem może ono doprowadzić do podważania legalności wyborów głowy państwa.
Mimo, że przeprowadzenie tradycyjnych wyborów 10 maja jest już właściwie niemożliwe, to Państwowa Komisja Wyborcza nie przerwa trwających procedur, których nie zablokował Sejm. Jak zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, PKW nie zawiesza pracy, bo zwyczajnie nie może. Termin wyborów - 10 maja - nadal obowiązuje i nikt go nie zmienił. Sejm wprawdzie uniemożliwił realizowanie części obowiązków PKW, jak (poza przygotowaniem kart wyborczych) informowanie o numerach i granicach obwodów do głosowania czy siedzibach lokali wyborczych, nie zdjął jednak z PKW innych obowiązków.
Do poniedziałku komisarze wyborczy muszą powołać komisje obwodowe - co będzie co najmniej trudne, bo nie zgłosiła się nawet połowa potrzebnych do tego chętnych. Potem trzeba też przeprowadzić ich szkolenia, ale jak to zrobić bezpiecznie w czasie epidemii PKW nie wie, bo proszony w tej sprawie o instrukcje sanepid odpowiedział pytaniem "o jakie dokładnie procedury chodzi?".
Obraz chaosu uzupełnia to, że według projektu głosowania korespondencyjnego wszystkie te komisje tuż przed 10 maja trzeba będzie rozwiązać, a rząd w ich miejsce powoła nowe. Na to jednak PKW także nie ma wpływu.