Może się zdarzyć, że - jak nie wygra Bronisław Komorowski - Polska będzie targana wewnętrznymi napięciami i wypadnie z czołówki rozwijających się krajów w Europie - przekonuje w rozmowie z Interią senator Bogdan Klich, były minister obrony narodowej. Bezpieczeństwo i dialog wymagają naszej aktywności, dlatego w drugiej turze trzeba ich bronić - dodaje.
Dariusz Jaroń, Interia: Jak objawia się pełna mobilizacja w szeregach Platformy Obywatelskiej przed drugą turą wyborów prezydenckich?
Bogdan Klich, senator PO: Przede wszystkim chodzi o to, żeby prezydent Bronisław Komorowski znów był obecny w przestrzeni publicznej, a nie tylko w mediach i na spotkaniach z wyborcami. Dlatego od środy Platforma znów pojawiła się na ulicach i placach polskich miast. W piątek uruchomiliśmy w naszym regionie akcję "obudź się Małopolsko". Dla przykładu w Krakowie o godz. 8.00 stanęliśmy z budzikami na Placu Jana Nowaka Jeziorańskiego, żeby pobudzić krakowian do działania. Jesteśmy przekonani, że w najbliższych dniach musi dojść do pełnej mobilizacji zarówno elektoratu, który w pierwszej turze poparł Bronisława Komorowskiego, jak i tego, który przespał pierwszą turę, a jest skłonny poprzeć kandydaturę prezydenta.
Jak pan ocenia kampanię wyborczą przed pierwszą turą? Czy bardzo optymistyczne sondaże uśpiły czujność sztabu prezydenta?
To nie jest czas oceniania, tylko działania. Kampanię będziemy oceniać po wyborach.
Dlaczego Bronisław Komorowski powinien pozostać prezydentem Polski?
- Ponieważ jest dobrym prezydentem. Po prostu. Dobrze wykonuje swoją pracę, ma odpowiednie przymioty osobowe: jest człowiekiem decyzyjnym, stanowczym, kompetentnym. Próbowano mu w ciągu ostatnich kilkunastu tygodni przyprawić "gębę" śpiocha i osoby pasywnej, co nie jest prawdą. Jego cechy charakteru są inne i mogę o tym zaświadczyć bazując na naszej wieloletniej współpracy. Poza tym prezydent podejmuje słuszne decyzje w odpowiednim czasie.
Kiedy Andrzej Duda skupia się na problemach wewnątrz kraju, sztab prezydenta nie powinien głośniej mówić o problemach bezpieczeństwa międzynarodowego?
- Mnie najbardziej cieszy, że prezydent Komorowski nie rozdawał kawy, ale zainicjował referendum w sprawach dla Polaków ważnych. Rozdawanie kawy w poniedziałek po pierwszej turze wyborów jest chwytem marketingowym, inicjatywa ws. referendum to realna polityka, od której zależy los obywateli. Trzecie pytanie, dotyczące "domniemania niewinności podatnika" jest kluczowe. To zasada, która nigdy wcześniej nie była stosowana przez urzędy skarbowe. Jeżeli wszelkie wątpliwości będą interpretowane na korzyść podatnika, radykalnie zmieni to naszą relację z urzędami. Dotyczy to nie tylko przedsiębiorców, ale każdego z nas, płacącego podatki. Nie urzędy będą dominowały nad obywatelami, wreszcie to obywatel będzie podmiotem w stosunku do urzędu. To jest przewrót jeśli chodzi o relację obywatel - urząd.
Odebrał pan wynik prezydenta w pierwszej turze osobiście? Jako zimny prysznic dla Platformy Obywatelskiej?
Traktuje to jako poważny sygnał, wymagający natychmiastowej reakcji, a także źródło gigantycznej motywacji do tego, żeby przekonywać obywateli do swoich racji. Dlatego też już w ostatni czwartek rozpoczęliśmy prace nad nowym programem Platformy Obywatelskiej, który ma stać się naszą ofertą w zbliżającej się kampanii parlamentarnej.
Co, poza wspomnianą obecnością w przestrzeni publicznej, może zadecydować o zwycięstwie prezydenta?
Pierwsza tura pokazała, że ok. 1/3 wyborców jest skłonna zagłosować i aktywnie bronić bezpieczeństwa i dialogu, haseł, pod którymi o reelekcję ubiega się prezydent Komorowski. Nie wiemy, ilu uznało, że zwycięstwo Komorowskiego jest przesądzone więc pierwszą turę zlekceważyli. Najważniejszym wyzwaniem jest zatem pokazanie, że bezpieczeństwo i dialog nie są dane na zawsze. Może się zdarzyć, że jak nie wygra Komorowski, Polska będzie targana wewnętrznymi napięciami i wypadnie z czołówki rozwijających się krajów w Europie. Bezpieczeństwo i dialog wymagają naszej aktywności, dlatego w drugiej turze trzeba ich bronić.