„Największym problemem w sieciach społecznych dla polityka jest to, aby być naturalnym. Nasi politycy są spętani poprawnością. Przesadzają albo w jedną, albo w drugą stronę” - mówi w rozmowie z RMF FM Stanisław M. Stanuch, dziennikarz i analityk social media. „Często porównuję prowadzenie Twittera do sztuki uwodzenia. Z jednej strony chcemy pokazać się jak najlepiej, ale z drugiej musimy być naturalni. Inaczej będziemy sztuczni i śmieszni” – dodaje. „Ludzie nie chcą cały czas dostawać przekazów w stylu: "kup mnie, kup mnie!". Jest taka zasada, że 3/4 tweetów czy publikacji w social mediach powinno nie mieć charakteru sprzedażowego” - tłumaczy.
Maciej Nycz, RMF FM: Dlaczego kandydaci na prezydenta powinni sobie zawracać głowę mediami społecznościowymi? Co tam jest takiego do ugrania, czego nie ma do ugrania gdzie indziej?
Stanisław M. Stanuch, dziennikarz i analityk social media, @dziennikarz, http://www.trendbirds.pl : Tam przede wszystkim są ludzie. Ludzie z mediów "tradycyjnych" przenieśli się w dużej części do mediów społecznościowych. W związku z tym politycy też się tam przenoszą - najpierw amerykańscy, potem ci z Europy zachodniej, a teraz polscy. Druga rzecz, która jest chyba ważniejsza to fakt, że social media dają interakcję.
A co można stracić przez nieumiejętne działania w mediach społecznościowych?
Moim zdaniem większość kandydatów kompletnie nie rozumie jak komunikować się w social mediach. To jest zupełnie inna rzecz niż takie zwykłe komunikaty, które politycy generują. Stąd wynikają tego typu rzeczy jak w przypadku Magdaleny Ogórek, która mówi jak automat...
I traktuje swój profil na Twitterze jako słup ogłoszeniowy. Nie wiem jak Ty, ale ja się nie dopatrzyłem u niej ani jednej interakcji z kimkolwiek.
U niej akurat nie ma interakcji - są komunikaty typowo jednostronne. Wchodzę na Twittera, ogłaszam coś światu i teraz wy sobie róbcie z tym co chcecie. To jest podstawowy błąd.