Michael Bloomberg wycofuje się z prawyborczego wyścigu: miliarder zrezygnował z ubiegania się o nominację Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA. Równocześnie 78-letni Bloomberg - uznawany za jednego z najbogatszych ludzi na świecie - publicznie poparł innego kandydata do prezydenckiej nominacji: byłego wiceprezydenta USA Joe Bidena.
Swą rezygnację Michael Bloomberg ogłosił wkrótce po opublikowaniu wyników tzw. superwtorku: 3 marca prawybory Partii Demokratycznej przeprowadzono w 14 stanach, a w większości z nich triumfował właśnie Joe Biden.
77-letni doświadczony polityk zwyciężył w Alabamie, Arkansas, Massachusetts, Minnesocie, Karolinie Północnej, Oklahomie, Tennessee, Teksasie i Wirginii.
Jego jedynym poważnym rywalem w walce o partyjną nominację okazał się tego dnia socjalistyczny senator Bernie Sanders, który - jak wskazały exit polls - zwyciężył w prawyborach w Kalifornii - stanie o największej liczbie ludności i delegatów, a także w Kolorado, Utah i swoim rodzimym Vermoncie.
Bloomberg z kolei - mimo wydania na kampanię ponad pół miliarda dolarów - nie zdołał wygrać w żadnym ze stanów, w których głosowano w superwtorek. Były burmistrz Nowego Jorku zwyciężył jedynie w prawyborach na Amerykańskim Samoa, gdzie zyskał poparcie 5 delegatów.
Co ciekawe, jeszcze w trakcie wtorkowego wiecu na Florydzie Bloomberg bronił swojego rezultatu.
"Bez względu na to, ilu delegatów dziś uzyskamy, zrobiliśmy coś, o czym nikt nie myślał, że jest możliwe: w zaledwie trzy miesiące od 1 procenta w sondażach staliśmy się poważnym pretendentem" - mówił.
Niedługo potem jednak ogłosił swoją rezygnację.
"Trzy miesiące temu dołączyłem do prezydenckiego wyścigu, by pokonać Donalda Trumpa. Dzisiaj opuszczam ten wyścig z tego samego powodu: by pokonać Donalda Trumpa - bo jest dla mnie jasne, że pozostanie w rywalizacji uczyniłoby osiągnięcie tego celu trudniejszym" - napisał Bloomberg w opublikowanym w środę oświadczeniu.
Przyznał, że po superwtorku "realna ścieżka do nominacji już (dla niego - przyp. RMF) nie istnieje", ale równocześnie zaznaczył, że nie zamierza odpuścić "najważniejszej politycznej bitwy w swoim życiu".
"Od początku uważałem, że wygrana z Donaldem Trumpem zaczyna się od zjednoczenia za plecami kandydata, który na to zwycięstwo będzie miał największe szanse. Po wczorajszych głosowaniach jest jasne, że tym kandydatem jest mój przyjaciel i wielki Amerykanin Joe Biden" - ogłosił Michael Bloomberg.
Jak oświadczył: "Dzisiaj mam przyjemność przekazania mu swojego poparcia - i będę pracował, by uczynić go następnym Prezydentem Stanów Zjednoczonych".