Administracja Białego Domu ma rozważać zerwanie z trwającą 75 lat tradycją, według której wszystkie operacje wojskowe NATO w Europie nadzorowane były przez czterogwiazdkowego generała USA - informuje NBC News. Byłby to nie tylko jasny sygnał dla Europy, że Stany Zjednoczone zarządzają odwrót od Sojuszu, ale także - jak zwracają uwagę eksperci - "polityczny błąd o epickich rozmiarach".

Pentagon dąży do głębokiej restrukturyzacji systemu dowództw bojowych i rozmieszczenia kwater głównych armii USA. Jak przekazali NBC News dwaj urzędnicy Departamentu Obrony, jednym z rozważanych na odprawach w Pentagonie pomysłów jest ten o rezygnacji USA z roli Naczelnego Dowództwa Sojuszniczego NATO w Europie (Supreme Allied Commander Europe, SACEUR). 

"Rezygnacja Stanów Zjednoczonych z roli naczelnego dowódcy sojuszniczego NATO byłaby postrzegana w Europie jako znaczący sygnał odejścia od sojuszu" - przekazał dla NBC emerytowany adm. James Stavridis, który pełnił funkcję szefa SACEUR i szefa Europejskiego Dowództwa w latach 2009-2013. "Byłby to polityczny błąd o epickich rozmiarach, a gdy już z tego zrezygnujemy, oni tego nie oddadzą. Stracilibyśmy ogromną ilość wpływów w NATO, a to byłoby postrzegane, słusznie, prawdopodobnie jako pierwszy krok w kierunku całkowitego opuszczenia Sojuszu" - dodał.

Plan wycofania się USA z tradycyjnego dowodzenia siłami NATO ma być podyktowany cięciami kosztów, które dotyczyć mają również kwestii bezpieczeństwa.

Nie jest jasne, jak długo może potrwać restrukturyzacja poszczególnych dowództw sił zbrojnych USA. Jednym z rozważanych planów jest ewentualne połączenie Dowództwa Europejskiego Stanów Zjednoczonych (EUCOM), którego dowódca jest zarazem szefem sił zbrojnych NATO w Europie, z dowództwem sił amerykańskich w Afryce (U.S. Africa Command) - przekazali rozmówcy NBC News.

Połączenie dowództw w Europie i Afryce może być kłopotliwe, ponieważ oba regiony są zbyt rozległe, a problemy, z którymi trzeba się tam mierzyć liczne i skomplikowane. "Połączenie dowództwa europejskiego USA i dowództwa afrykańskiego USA w jedną jednostkę tworzy megadowództwo bojowe, które jest naprawdę zbyt duże, aby jedna osoba mogła nim realistycznie zarządzać. Zbyt wiele krajów, zbyt wiele osób, zbyt wiele rozbieżnych kwestii" - pisze w swoim komentarzu Stavridis.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Pełna realizacja rozważanych przez obecną administrację planów, dotyczących cięć kosztów poprzez likwidację niektórych dowództw i kwater głównych na świecie i w USA, pozwoliłaby oszczędzić w pierwszym roku 270 mln dol., czyli około 0,03 proc. budżetu Pentagonu, czyli kwoty de facto bardzo niewielkiej. Budżet na obronność USA wynosi 850 miliardów dolarów.

Jak podkreśla dla NBC emerytowany generał Ben Hodges, który pełnił funkcję najwyższego dowódcy armii USA w Europie, podobne pomysły wycofania się z dowództwa nie przynależą do obszaru wojskowej strategii, ale są związane wyłącznie z chęcią obniżenia kosztów. Wojskowy również nie jest zwolennikiem takiej polityki.

Kiedy zaczynasz ograniczać możliwości centrali, które zajmują się planowaniem i wywiadem - to tylko nam zaszkodziJaka analiza strategiczna skłoniła ich do chęci zrobienia tego? Stało się to tak wcześnie, że wyraźnie pachnie to cięciem kosztów, a nie analizą strategiczną - mówi dla amerykańskich mediów.

Ale na tym nie koniec cięć. NBC informuje także o prawdopodobnym wstrzymaniu przez Stany Zjednoczone planowanej rozbudowy własnej bazy w Japonii. To w teorii pozwoli zaoszczędzić USA około 1,2 mld dolarów, ale jest o tyle dziwne, że Waszyngton - co podkreśla często sam Donald Trump i jego planiści - przygotowuje się do konfrontacji z Chinami, która może przerodzić się w otwarty konflikt zbrojny na Pacyfiku.

Ideę cięć krytykują nie tylko wojskowi, ale również publicyści. "To zdumiewająco głupie. W zamian za minimalne oszczędności w budżecie resortu obrony (...) administracja Trumpa chce zrezygnować ze struktury organizacyjnej (NATO), która dobrze działa i przez 75 lat stanowiła symbol naszej roli jako przywódcy wolnego świata" - komentuje Bulwark, platforma specjalizująca się w tematyce politycznej oraz kulturalnej, założona przez środowisko republikańskich neokonserwatystów, którzy są krytycznie usposobieni do Trumpa i opowiadają się za tradycyjną (tzn. nie zakładającą pełnej izolacji USA) polityką zagraniczną kraju.