Cztery osoby zmarły w środę po bezprecedensowych zamieszkach na terenie Kapitolu - informuje waszyngtońska policja. Co najmniej 52 osoby zostały zatrzymane. Znaleziono też dwie bomby rurowe. W środę po południu, czasu lokalnego, zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa wtargnęli do Izby Reprezentantów i Senatu. Przerwali obrady Kongresu, który zebrał się, aby ostatecznie zatwierdzić wyniki wyborów prezydenckich z 3 listopada 2020 roku, wygranych przez demokratę Joe Bidena.
W stolicy Stanów Zjednoczonych doszło do starć zwolenników prezydenta Donalda Trumpa z policją. Tłum wtargnął do Izby Reprezentantów i Senatu. Interweniowała Gwardia Narodowa.
Szef waszyngtońskiej policji Robert Contee podał, że wśród osób, które zmarły po zamieszkach na terenach Kapitolu, jest kobieta postrzelona przez policjanta. Amerykańskie media zidentyfikowały ją jako Ashli Babbitt z San Diego. 35-latka była weteranką, od 14 lat służyła w amerykańskich siłach powietrznych. Była gorącą zwolenniczką Donalda Trumpa. Pozostałe trzy zmarłe osoby to kobieta i dwóch mężczyzn - oni zginęli w "nagłych wypadkach". Nie sprecyzowano jednak, co dokładnie się stało.
Co najmniej 14 policjantów zostało poszkodowanych. Jeden z nich jest poważnie ranny - jak podano, został wciągnięty przez tłum i zlinczowany.
Policja poinformowała, że jedną z bomb znaleziono przed siedzibą demokratów, a drugą - przed siedzibą republikanów.
FBI zaapelowało do świadków zamieszek na Kapitolu o pomoc w zidentyfikowaniu osób, które dopuszczały się łamania prawa i podżegały do przemocy. Agenci czekają zarówno na informacje, jak i na filmy i zdjęcia od naocznych świadków bezprecedensowych wydarzeń w Waszyngtonie.
Burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu Joe Bidena.
Bowser tłumaczyła na konferencji prasowej, że do Dystryktu Kolumbii przyjechało w środę wiele uzbrojonych osób "w celu szerzenia przemocy i zniszczenia". Jej zdaniem, ich mobilizacja nie zmniejszy się, a do starć może dochodzić także poza okolicami Kongresu.
Wprowadzony przez burmistrz stan wyjątkowy daje władzom m.in. możliwość ponownego zaprowadzenia godziny policyjnej czy skrócenia czasu otwarcia niektórych lokali.
Jak informuje amerykański korespondent RMF FM, przed Kapitolem jest już spokojnie. Doszło do zatrzymań, a część protestujących rozjechała się do domów.