Kandydaci na wiceprezydenta w listopadowych wyborach w USA, demokrata Tim Kaine i republikanin Mike Pence, starli się w nocy czasu polskiego w Farmville w stanie Wirginia w swej pierwszej i jedynej w czasie kampanii debacie telewizyjnej.
Od pierwszych minut obaj politycy nie mówili o sobie i swoich poglądach, tylko przeważnie atakowali szefów swoich oponentów, czyli kandydatów na prezydenta USA z partii swego adwersarza: senator z Wirginii Kaine - Donalda Trumpa, a gubernator Indiany Pence - Hillary Clinton.
Kwestie polityki zagranicznej i obronnej wypełniły około połowy czasu debaty. Dyskutanci spierali się o politykę wobec Rosji, układ nuklearny z Iranem i walkę z terroryzmem. Kaine przypominał wypowiedzi Trumpa sugerujące ugodową postawę wobec Rosji i podważanie sensu NATO. Pence nie starał się tu bronić ani uzasadniać kontrowersyjnych wystąpień prezydenckiego kandydata GOP, tylko zaprzeczał jakoby rzeczywiście powiedział on to, co się mu przypisuje.
W sprawie Rosji, Pence wyraził stanowisko odmienne od tego, które zajmuje Trump i zaprezentował się jako zwolennik twardego kursu wobec Moskwy. Jak mówi stare przysłowie, rosyjski niedźwiedź nigdy nie umiera tylko bywa w stanie hibernacji. Rosja napadła najpierw na Gruzję, a potem na Ukrainę - powiedział.
Trump bagatelizował aneksję ukraińskiego Krymu sugerując, że Rosja ma prawo do półwyspu i komplementował prezydenta Władimira Putina jako silnego przywódcę.
Przypominając to, Kaine powiedział: „Kto nie rozróżnia przywódcy od dyktatora, powinien wrócić do szkoły”. Sugerował, że Trump ma interesy w Rosji, co można by wyjaśnić, gdyby nowojorski miliarder ujawnił swoje zeznania podatkowe i inne dokumenty.
Kandydat demokratów powiedział, że perspektywa objęcia władzy przez Trumpa jest przerażająca, gdyż ignorancja kandydata GOP i jego porywczy temperament stwarzają ryzyko dla całego świata. Przypomniał tu uwagę byłego prezydenta Ronalda Reagana, że głupiec lub szaleniec wyposażony w broń atomową mógłby doprowadzić do katastrofy.
Myślę, że taki jest właśnie partner gubernatora Pence'a w kampanii wyborczej (czyli Trump - przyp. PAP) - powiedział. Pence ripostował, że był to cios poniżej pasa.
Kandydat republikanów krytykował politykę zagraniczną prezydenta Baracka Obamy. Twierdził, że doprowadziła do osłabienia siły i autorytetu USA i pogłębiła chaos na świecie. Podkreślił, że udział w tym miała Clinton jako sekretarz stanu w latach 2009-2013.
Przez ostatnie siedem lat pozycja USA osłabła. Mimo licznych podróży Clinton po świecie, Ameryka jest mniej bezpieczna i słabsza - powiedział Pence. Zarzucił Obamie i Clinton, że wycofali wszystkie wojska z Iraku, co stworzyło tam próżnię ułatwiającą pojawienie się tam dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS).
Kaine ripostował, że administracja Obamy radzi sobie z międzynarodowym terroryzmem, Al-Kaida jest spacyfikowana, a IS znajduje się w odwrocie. Wycofanie wojsk z Iraku było - jego zdaniem - nieuniknione wskutek niemożności dogadania się z rządem w Bagdadzie co do immunitetu dla żołnierzy amerykańskich.
Pence opowiedział się za akcją militarną w Syrii w celu utworzenia tam bezpiecznych stref dla ludności cywilnej. Kaine oświadczył, że Clinton też to proponowała.
Kandydat republikanów atakował układ nuklearny z Iranem, a Kaine bronił go twierdząc, że układ powstrzymał prace tego kraju zmierzające do wyprodukowania broni atomowej.
Kandydat demokratów atakował głównie Trumpa, zwłaszcza jego wypowiedzi obrażające Latynosów, muzułmanów, kobiety, a także kpiny z osób niepełnosprawnych.
Prowadzicie kampanię pełną obelg i bigoterii - powiedział do Pence'a. Skrytykował wezwanie Trumpa, by czasowo zakazać wjazdu do USA muzułmanom, jego plan budowy muru na granicy z Meksykiem, zawieszenia przyjmowania uchodźców z Syrii i "ekstremalnego sprawdzania" kandydatów na imigrantów.
Hillary Clinton chce kontynuować politykę otwartych granic, która ciągnie w dół płace. Jest za amnestią dla nielegalnych imigrantów. Donald Trump chce przywrócić kontrolę granic - ripostował Pence.
Kaine przypomniał, że kandydat GOP na prezydenta zapowiedział deportację wszystkich nielegalnych imigrantów, ale Pence temu zaprzeczył. On zniekształca wszystko, co powiedział Donald Trump. Trump jasno powiedział, że chodzi o kryminalistów - podkreślił.
Obaj spierali się też o politykę dotyczącą ścigania przestępczości. Pence, podobnie jak Trump, bronił policji przed oskarżeniami, że pochopnie używa broni i kieruje się uprzedzeniami rasowymi nękając zatrzymaniami Afroamerykanów. Kaine przypominał liczne przypadki zabójstw czarnoskórych mężczyzn, niekiedy nieuzbrojonych, przez policjantów.
Pence obszerniej niż Trump w debacie prezydenckiej tydzień temu przedstawił program ekonomiczny republikanów, kładący nacisk na obniżki podatków, redukcje biurokracji rządowej i zniesienie nadmiernych regulacji krępujących biznes. Komentatorzy chwalili go, że uczynił to klarowniej niż kandydat do Białego Domu.
Gubernator Indiany, przedstawiciel konserwatywnego skrzydła w GOP, potwierdził też, że wraz z Trumpem będzie dążył do uchylenia prawa kobiet do aborcji. Komentatorzy zwracają uwagę, że utrudnia to republikańskiemu tandemowi poszerzenie bazy elektoratu przed wyborami.
Stroną atakującą w debacie był częściej Kaine, który przypominał szokujące wystąpienia Trumpa, nieustannie przerywał Pence'owi i wykazując dobre przygotowanie do dyskusji zbijał niemal wszystkie jego argumenty. Pence ograniczał się niekiedy do kręcenia głową z dezaprobatą. Kandydat Republikanów zebrał jednak lepsze oceny za kulturalny styl polemiki i w kilku kwestiach spychał przeciwnika do defensywy.
(mpw, mg)