Od północy obowiązywać będzie cisza wyborcza. Do momentu niedzielnego zamknięcia lokali wyborczych nie wolno agitować, prezentować programów wyborczych czy publikować sondaży. Innymi słowy - kampania wyborcza lada moment się skończy. Na ciszę wyborczą niektórzy na pewno czekają z utęsknieniem, z drugiej strony nie brakuje tych, którzy jej istnienie poddają w wątpliwość. O historię ciszy wyborczej, ale też o sens jej utrzymywania zapytaliśmy dr Jarosława Ocha z Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Krajem, który jako pierwszy zastosował ciszę wyborczą były powojenne Niemcy. Wymyślono ją i wprowadzono, aby bezpośrednio przed głosowaniem ostudzić emocje. To były działania, które były wymuszone negatywnymi doświadczeniami, które miały miejsce głównie w trakcie trwania okresu zwanego Republiką Weimarską. Tam bardzo często, również w dniu wyborów, dochodziło do ekscesów, do nadużyć. Pojawiają się w literaturze sygnały, że nawet morderstw. Te negatywne doświadczenia skutkowały tym, że powojenne Niemcy uznały, że nie tylko dzień wyborów, ale często też dzień poprzedzający dzień elekcji, to powinien być czas wolny od działań propagandowych, aby nie tylko dać czas na refleksję i czas do namysłu. Przede wszystkim, aby uniemożliwić prowadzenie kampanii do samego końca. Kampanii agresywnej, często nieetycznej, niemoralnej i nieuczciwej - mówi dr Jarosław Och z Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Posłuchajcie całej rozmowy Kuby Kaługi z dr. Jarosławem Ochem z Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Przez kilkadziesiąt lat świat jednak mocno się zmienił. Co ciekawe, dziś już w Niemczech ciszy wyborczej nie ma. Uznano bowiem, że nie ma sensu, aby obowiązywało prawo, którego nie można wyegzekwować. Niemcy są przykładem pewnego pragmatyzmu. Tam okazało się, że skoro nie ma możliwości realnego zadbania o to, by w dniu wyborów nie było masowego ataku, kampanii, propagandy, to po prostu uznano, że nie najgorszą z możliwych sytuacji jest prawo, co do którego wszyscy wiedzą, że jest nierespektowane. To nie budzi szacunku dla prawa, dla państwa, dla idei państwa prawnego - opisuje Och. Jak dodaje w Niemczech, aż do momentu zamknięcia lokali wyborczych można prowadzić działania agitacyjna. Wcale do rzadkości nie należy sytuacja, w której wyborca idący do lokalu wyborczego, jest po drodze zatrzymywany przez różne komitety wyborcze. Wręczane są gadżety, ulotki. Podejmuje się ostatnią próbę przekonania takiego wyborcy - mówi politolog.
W większości krajów europejskich jednak nadal stosuje się ciszę wyborczą. Nie brakuje takich, w których trwa ona dłużej, niż obecnie w Polsce. Na przykład 3 lub 5 dni.
Co ciekawe, w Polsce, w latach 90, cisza wyborcza także bywała dłuższa. Tak było przed wyborami w 1993 roku. Cisza wyborcza, w takim oto wymiarze, że pojawił się zakaz publikacji sondaży, obowiązywała od 12 dnia przed dniem wyborów. Więc bardzo zbliżone rozwiązanie jak to, które dzisiaj stosowane jest w niektórych krajach Europy. Czy to ma sens? Tylko i wyłącznie wtedy, jeżeli wszyscy respektują to prawo - stwierdza Jarosław Och, który opowiada też o tym jak prawo było łamane w latach 90 w Polsce, jak bywa obchodzone dziś np. w krajach Europy Zachodniej czy w naszym kraju.
Jak przyznaje Och politolodzy i prawnicy co jakiś czas zastanawiają się nad tym, czy w Polsce nie należy zmienić przepisów dotyczących ciszy wyborczej.