Wspomniał ksiądz kardynał o wczorajszej mszy świętej Środy Popielcowej, o jej zakończeniu - takim bardzo emocjonalnym, gorącym, wzruszającym. W czasie tego nabożeństwa padły słowa papieża - takie bardzo ważkie i trudne słowa o podziałach w Kościele, o czasem oszpeconym obliczu Kościoła. Jak te słowa można interpretować?
Te słowa nie były czymś nowym w jego ustach, bo mówił to już od wielu, wielu lat. Nawet jak został papieżem, to stawiał właśnie taką diagnozę. Te słowa trzeba interpretować tylko w tym sensie, że papież zdaje sobie sprawę, że sytuacja dzisiaj jest trudna i dlatego, powiedzmy, trzeba się modlić - to była podstawa. Potem mówił, że trzeba się modlić za Kościół i dla siebie prosił o modlitwę, ale też za przyszłego papieża.
Myślę, że papież mówił to w tym sensie, ale te jego słowa nie były jakimś wyjątkiem w całym jego nauczaniu. Papież bardzo często bardzo ostro mówił przeciwko bardzo wielu nie tyle sytuacjom, ile podstawom ludzi współczesnego świata i zdawał sobie sprawę z pewnych zagrożeń, które są, powstają w dzisiejszej rzeczywistości.
Czy można w jakiś sposób odbierać to też jako pewna wskazówkę, pewne przesłanie papieża właśnie na czas konklawe, na czas tego "ucierania się" wspólnej opinii o tym, kto ma poprowadzić Kościół?
Można by tak to czytać, chociaż ja sądzę, że papież nie miał tego na myśli. Papież przemawiał na początku Wielkiego Postu, który ma przygotować do pokuty, przemyślenia, modlitwy itd. I dlatego starał się zwrócić uwagę na to, co jest potrzebne w Wielkim Poście. Myślę, że papież nie mówił tego w perspektywie wyboru nowego papieża, ale mówił to w perspektywie Postu. I to, co mówił, było bardzo koherentne z tym, co zawsze mówił.
Ustąpienie papieża Benedykta XVI jest faktem niezwykłej wagi, faktem niemal bez precedensu, który w jakiś sposób musi wpłynąć na przyszłość Kościoła. Czy ksiądz kardynał sądzi, że ten precedens w jakiś sposób otworzy możliwość przyszłym papieżom do podejmowania podobnych decyzji? Może w jakikolwiek sposób wpłynąć na praktykę pontyfikatów czy to jednostkowa decyzja?
Prawo kanoniczne przewiduje ustąpienie papieża. W nowym kodeksie zaaprobowanym przez Jana Pawła II w 1983 roku jest kanon, który przewiduje ustąpienie papieża, wymieniając dwa wymogi - tzn. żeby jego decyzja była zupełnie wolna i żeby była właściwie wypowiedziana, czyli żeby była jasność, jeśli chodzi o tą decyzję. Nic innego nie potrzeba, żadnej akceptacji.
Myślę, że decyzja Benedykta XVI nie wpłynie na to, że przyszli papieże będą łatwo rezygnować. To była decyzja bardzo przemyślana. Jan Paweł II też żył wtedy, kiedy to prawo istniało, ale on uważał, że ma apostołować do końca i tym swoim cierpieniem bardzo mocno nauczał. To była jakaś wielka lekcja dla Kościoła, dla świata. Obecny papież również przemyślał sprawę, przemodlił sprawę i podjął inną decyzję.
Myślę, że trzeba uszanować decyzję jednego i drugiego, a w przyszłości - jak sądzę - żaden papież nie podejmie takiej decyzji w sposób lekki. Jeżeli taka decyzja w przyszłości będzie, to zawsze będzie to trudna decyzja, decyzja, która będzie miała fundament w tych elementarnych przesłankach jak niezdolność do odpowiedzenia wymogom współczesnego świata.
Pojawiają się takie pomysły jak np. kadencyjność papiestwa czy określenie maksymalnego wieku papieża. Ale wymóg podejmowania tej decyzji w pełnej wolności właściwie wyklucza jakiekolwiek uregulowania. Nie ma takiej możliwości.
W tej chwili żadnej takiej możliwości nie ma i myślę, że Kościół nigdy nie ustanowi takiego prawa, by funkcja papieża była na jakąś kadencję. Wykluczam taką możliwość, bo dla przykładu: ojciec nie ustępuje, jest zawsze ojcem, do końca. O kadencyjności papieża nigdy się nie mówiło. Jeżeli papieże ustępowali, to zawsze były poważne motywy. Najbardziej wspomina się Celestyna V, ale to były takie same mniej więcej motywy jak tu. Został wybrany papieżem w sytuacji trudnej, kiedy nie było kandydata, więc wzięli takiego zakonnika, pustelnika, który zawsze był poza jakąkolwiek rzeczywistością, zanurzony w modlitwie świętej itd. Teraz go wybrali, gdy on nie był człowiekiem zdolnym do żadnego rządzenia. I zdał sobie z tego sprawę i w poczuciu odpowiedzialności przed Panem Bogiem zrezygnował. Ale przedtem mianował jeszcze iluś tam kardynałów, żeby była jakaś większa ilość do zadecydowania.
Na następnej stronie przeczytacie o tym, jak przebiega konklawe, i czego spodziewać się po współistnieniu Benedykta XVI i jego następcy...