"Tato powiedział mi - ‘Ukraina to my’. Mama śpiewała mi - ‘Ukraina to ty’" - Wika przysypiając w samochodzie słucha piosenki, która daje jej nadzieję. Obok niej śpią 2-letnia Sasza i 7-letnia Nastia. Wika wierzy, że wkrótce wrócą do Białej Cerkwii, ale teraz jadą w nieznane. Ukrainka nigdy nie zapomni słów jednej z córeczek: "Ratuj mnie, mamo!".
Patryk Michalski Wirtualna Polska, Mateusz Chłystun RMF FM
Publikujemy reporterskie notatki z ostatnich chwil przed rosyjską inwazją na Ukrainę i pierwszych dni wojny. Z perspektywy ludzi i ich emocji. Autorami są Patryk Michalski z Wirtualnej Polski i Mateusz Chłystun z RMF FM, którzy od początku roku spędzili blisko miesiąc w Ukrainie.
W Kijowie taksówkarze od stycznia żartowali, że dziennikarze z całego świata przyjechali opowiadać o inwazji, której nie będzie. Im częściej było słychać, że jest nieunikniona, tym więcej ludzi wyłączało telewizory i odcinało się od najnowszych informacji. Wewnętrzny głos podpowiadał, że nawet, jeśli "coś" się zacznie, to "gdzieś daleko", ale "na pewno nie tutaj". Pewnie na wschodzie kraju. Przecież wojna trwa tam od ośmiu lat. Na pewno nie wszędzie. Na pewno nie w stolicy. Ludzie doskonale potrafią odsuwać od siebie myśl o wojnie.
Głowę łatwo uspokoić, kiedy wszystko dookoła wygląda prawie normalnie. Tylko na ulicach miasta każdego dnia było mniej samochodów. "Pewnie przez drogie paliwo" - uspokajał jeden z mieszkańców Kijowa.
Weekend przed wojną był jak kilka ostatnich. Wcześnie rano rezerwiści wyruszyli za miasto ćwiczyć taktykę. Bardziej doświadczeni z bronią w ręku, początkujący z drewnianymi kałasznikowami. Uczyli się dopiero podstaw: współpracy, koordynacji. Mężczyźni, kobiety, starsi i młodsi. Był nawet pan po sześćdziesiątce i pani o kulach. Nikt nie przypuszczał, że to ostatni taki trening.