3 października siły rosyjskie kontrolowały 98,8 proc. powierzchni obwodu ługańskiego. Utrata przez Ukrainę całości tego terytorium wydaje się nieuchronna, a to nie koniec złych wieści dla Kijowa, bo jak twierdzą przedstawiciele estońskiego wywiadu, wkrótce może paść znacząca twierdza w obwodzie donieckim - Pokrowsk. W narracji zachodnich analityków dominowały dotychczas umiarkowanie optymistyczne prognozy, ale i to zaczyna się zmieniać. Wojska Władimira Putina będą zdolne do osiągnięcia poważnych zysków taktycznych na froncie.
Aneksja obwodu ługańskiego przez Rosję została już ogłoszona i to dawno temu. Latem 2022 roku wojska rosyjskie wdarły się do Lisiczańska, a ówczesny minister obrony Siergiej Szojgu z dumą raportował Władimirowi Putinowi, że Ługańsk został zdobyty. Kilka miesięcy później Kreml zakomunikował, że również obwody doniecki, chersoński i zaporoski nie należą już do Ukrainy.
Później przyszła jednak ukraińska kontrofensywa, która zmusiła Moskwę do rewizji swoich zdobyczy terytorialnych. Od tego czasu, krok po kroku, czołg po czołgu, trup po trupie Rosjanie mozolnie i z bezwzględnym uporem posuwają się naprzód w obwodzie ługańskim, rzadziej zaludnionym i pozbawionym wielkich ośrodków miejskich, więc nieważnym strategicznie aż tak, jak Zaporoże, czy Donieck. Faktem jednak pozostaje, że utrata tych terenów będzie równie bolesna dla Kijowa, co radosna dla putinowskiej propagandy.
To będzie także kolejny cios dla Ukraińców, którzy od początku roku stracili Awdijiwkę, której bronili 10 lat i broniący się przez 2 lata Wuhłedar.
Ukraińskie zgrupowanie operacyjno-strategiczne Chortyca potwierdziło w środę, że wycofane zostały wojska z Wuhłedaru w obwodzie donieckim, aby zachować życie żołnierzy, uratować sprzęt wojskowy i zająć pozycje do dalszych walk. Wuhłedar był jednym z ważniejszych celów atakowanych przez siły rosyjskie na wschodzie Ukrainy.
A teraz? A teraz prawdopodobnie stracą Pokrowsk.
Estońskie Centrum Wywiadu Sił Obronnych uważa, że wojska ukraińskie mogą zostać zmuszone do wycofania się do końca roku z atakowanego przez siły rosyjskie Pokrowska w obwodzie donieckim - poinformował podpułkownik Janek Kesselmann, zastępca szefa estońskiego wywiadu wojskowego w komentarzu dla portalu ERR.
Według Kesselmann, rosyjskie wojska utrzymują inicjatywę na froncie i jest możliwe, że siły ukraińskie będą musiały opuścić Pokrowsk. Oficer estońskiej służby wywiadowczej powiedział, że na linii frontu odnotowuje się średnio 167 ataków dziennie, z czego prawie 50 procent to ataki rosyjskiej armii w Donbasie.
"W ciągu ostatniego tygodnia Federacja Rosyjska przesunęła się do dwóch kilometrów w kierunku miasta Pokrowsk, które jest centrum ataków, a odległość do obrzeży Pokrowska, o ile nam wiadomo, wynosi około pięciu do siedmiu kilometrów" - zaznaczył Kesselmann.
Dodał, że jeśli ta intensywność się utrzyma, to "najprawdopodobniej do końca tego roku siły ukraińskie będą zmuszone do wycofania się z Pokrowska i zajęcia pozycji głębiej na tyłach".
Szef administracji wojskowej miasta Pokrowsk Serhij Dobriak poinformował, że rosyjska armia znajduje się siedem kilometrów od obrzeży miasta, a 80 procent infrastruktury krytycznej Pokrowska ucierpiało w rezultacie ataków. Mimo to w Pokrowsku pozostało 13 tys. cywilów, w tym 94 dzieci.
Odcinek pokrowski jest obecnie jednym z najgorętszych na froncie. Każdego dnia dochodzi tam do kilkudziesięciu starć. Portal RBK-Ukraina we wtorek zaznaczył, że rosyjscy żołnierze posuwają się o kilkaset metrów dziennie, otaczając Sełydowe. Miejscowość Sełydowe jest znane jako brama do Pokrowska - głównego węzła wojskowego i logistycznego w pobliżu granicy z obwodem dniepropietrowskim. Sytuacja tam staje się coraz bardziej niebezpieczna.
Pokrowsk nie jest miastem-symbolem, którego utrata nie wpłynie na obraz dalszych walk. To istotny węzeł logistyczny z koleją i drogami, którymi Ukraińcy dostarczają sprzęt dla wojsk operujących w Donbasie.
Dosłownie i w przenośni. Nadal nie brakuje analityków, którzy twierdzą, że utrata kolejnych terytoriów "nie wpłynie znacząco na przebieg walk". Tak twierdzi choćby Angelica Evans, rosyjska badaczka z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną, mówiąca o rychłej okupacji całego Ługańska.
"Zajęcie pozostałej części obwodu ługańskiego jest prawdopodobnie głównie celem informacyjnym. Rosyjskie postępy w tym regionie nie przyczynią się znacząco do osiągnięcia rosyjskich celów operacyjnych" - mówi w wywiadzie dla amerykańskiego "Newsweeka".
Fakty są jednak takie, że Rosja kontroluje obecnie ponad 18 proc. terytorium Ukrainy z 2013 roku, a w 2024 roku Rosja zdobyła 1730 km kwadratowych terytorium, co stanowi zdobycz trzykrotnie większą niż w całym roku ubiegłym.
To nie jest jedynie kwestia utraconych ziem, ale także wskaźnik, który obrazuje, że Ukraińcy przestali być skuteczni w kontrofensywie. Wojska Kijowa są mozolnie i przy gigantycznych stratach najeźdźcy, ale jednak - ciągle spychane, duszone i pozbawiane możliwości skutecznego kontruderzenia.
Mały punkt dla Ukrainy w ostatnich miesiącach zdobyli żołnierze szturmujący obwód kurski w Rosji. Cała operacja została najprawdopodobniej pomyślana jako próba odwrócenia uwagi Moskwy od Donbasu - ale ten cel nie został zrealizowany. Eksperci są podzieleni w ocenie wydarzeń w Kursku i nie brakuje opinii, że akcja z ukraińskimi wojskami wkraczającymi do Rosji była tyleż spektakularna, co fatalna ze strategicznego punktu widzenia. Rosjanie kontratakują tam z dużą siłą, a Ukraińcom grozi znalezienie się w okrążeniu.
Jedynym rejonem, gdzie Ukraińcy mogą czuć się w miarę pewnie, jest obecnie obwód charkowski. Tam w bitwie o Wołczańsk Rosjanie ponieśli druzgocącą klęskę, a plan stworzenia "strefy buforowej" wysnuty przez planistów w Moskwie, całkowicie spalił na panewce.
Generalnie jednak z ukraińskiego punktu widzenia jest źle. Siły ukraińskie prowadzą skuteczną obronę na całej linii frontu, zadając znaczne straty siłom rosyjskim, jednocześnie stopniowo tracąc teren. Ukraińcy "zmagają się z poważnymi wyzwaniami i ograniczeniami operacyjnymi, które stwarzają siłom rosyjskim okazję do osiągnięcia taktycznie istotnych korzyści" - tłumaczy w swoim dziennym raporcie ISW. A przed Ukrainą zima z niemal całkowicie zniszczonym system energetycznym. To będą długie miesiące.