"Jeden z żołnierzy był bardzo młody, wyglądał jeszcze jak dziecko. Raził ludzi paralizatorem - w szyję, w twarz, w kolana. Sprawiało mu to radość" - tak ukraiński wolontariusz Czerwonego Krzyża, zatrzymany przez Rosjan, wspomina swój pobyt w niewoli. Mężczyzna odzyskał wolność w ramach wymiany jeńców.
18 marca Wołodymyr Chropun, wolontariusz Czerwonego Krzyża, prowadził szkolny autobus we wsi Kozarowyczi, ok. 40 km od Kijowa. Ewakuował nim kilku cywilów. Został zatrzymany przez Rosjan. Próbował ich przekonać, by go przepuścili razem z ewakuowanymi. Został jednak zatrzymany.
Jak wspomina, przez kilka dni był przetrzymywany w piwnicy w pobliskiej wiosce. Na 28 metrach kwadratowych było w sumie 40 osób.
Bito nas lufami, popychano, kopano. Założono mi opaskę na oczy, ręce skrępowano taśmą klejącą - opowiada mężczyzna w rozmowie z BBC.
Jak wspomina, rosyjscy żołnierze używali paralizatora i nieustannie wypytywali o wojsko ukraińskie.
Jeden z żołnierzy był bardzo młody, wyglądał jeszcze jak dziecko. Raził ludzi paralizatorem - w szyję, w twarz, w kolana. Sprawiało mu to radość - wspomina mężczyzna.