"Ta wizyta jest bardzo ważna. To jest z jednej strony pokazanie sojuszu, współpracy z Ukrainą państw natowskich, a z drugiej pokazanie, że nie ma tego, czego Rosja oczekiwała, czyli zmęczenia, znudzenia wojną i pozostawienia Ukrainy samej sobie"- mówił na antenie internetowego Radia RMF24 prof. Maciej Milczanowski. W ten sposób politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego komentował niespodziewaną wizytę szefa NATO Jensa Stoltenberga w Kijowie.
Jak tłumaczył gość Tomasza Terlikowskiego, Putin liczył na to, że Zachód oraz sojusznicy "zmęczą się" wojną w Ukrainie. Postawił na długą, wyczerpującą wojnę i liczył na to, że zarówno NATO, jak i Zachód znajdą sobie inne zainteresowania i przestaną Ukrainę wspierać. I tego nie ma. Ta wizyta stawia kropkę nad "i", że tego nie ma i nie będzie - przyznał gość Tomasza Terlikowskiego.
Spotkania "twarzą w twarz" tak ważnych przywódców zawsze są okazją do omawiania konkretnych działań i wysyłania konkretnej pomocy. Tutaj bardzo ważne jest to, co mówi Ukraina i wielu ekspertów, żeby słuchać, co potrzebuje Ukraina, a nie wysyłać wszystko, co przyjdzie nam do głowy - zaznaczył politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Tomasz Terlikowski zwrócił również uwagę na możliwy na Kremlu odbiór wizyty Stoltenberga w Ukrainie, jako potwierdzenie słusznej - według Rosji - "walki z NATO, które wchodzi na teren Rosji i prowokuje swoimi działaniami". Jak przypomniał prof. Milczanowski, Putin od samego początku stosuje tę propagandę.
Jest dla wszystkich oczywiste, że bez wsparcia NATO Ukraina nie byłaby w stanie się bronić, więc tutaj "potwierdzamy" tę propagandę Putina, ale nie mamy innego wyjścia. To wsparcie NATO jest tutaj kluczowe, zasadnicze, natomiast NATO ma swoje linie graniczne, nie wysyła wojska, nie angażuje się militarnie - mówi gość Radia RMF24.
Tomasz Terlikowski pytał swojego gościa także o pobór do wojska w Rosji, co może wskazywać na długą wojnę z Ukrainą. To jest ta bardzo przykra wiadomość, bo wygląda na to, że będzie to trwało bardzo długo. Ukraina jest w ciężkim stanie, bo te zniszczenia są potężne - tłumaczył.
Sytuacja bieżąca niestety działa na korzyść Rosji. W tym wszystkim właśnie eksperci bardzo często podchodzą w sposób matematyczny, porównują potencjały, porównują demografię, i stwierdzają, że Rosja musi wygrać, więc po co to wsparcie. Ale pamiętajmy o czymś, co jest bardzo ważne z punktu widzenia wojskowego, czyli morale, determinacja i zaangażowanie, które są po stronie ukraińskiej. Jeżeli spojrzymy, jak wyglądają mobilizacje po obydwu stronach, to w Rosji jest ta fala uciekających, młodych mężczyzn, także wielu ukrywających się na terytorium tego kraju. (...) Ci, którzy chcieli się zaciągnąć do armii po stronie rosyjskiej, to już to zrobili w poprzednich falach mobilizacji i teraz będzie takie wyłapywanie ludzi, którzy próbują unikać tego werbunku - powiedział gość Tomasza Terlikowskiego.
Jak zaznaczył, po stronie ukraińskiej było odwrotnie. Było bardzo często tak, że byli chętni, chcieli się do tej armii zaciągnąć i mówiono, "nie, teraz nie, nie ma broni, poczekajcie na swoją kolej, poczekajcie, to was wezwiemy". Nawet znam takich ludzi, którzy w tej chwili żyją we Lwowie, byli już wezwani, ale zostali wycofani. Po stronie ukraińskiej ta mobilizacja jest zdecydowanie większa, to morale jest większe i to może w ostateczności przeważyć losy tej wojny i liczę na to, że tak będzie - mówił politolog na antenie Radia RMF24.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg przybył do Kijowa w czwartek w godzinach porannych - poinformował portal Kyiv Independent. Serwis opublikował na Twitterze zdjęcia polityka, składającego hołd ukraińskim żołnierzom poległym podczas wojny z Rosją. Stoltenberg został sfotografowany w pobliżu Ściany Pamięci Poległych za Ukrainę, znajdującej się w pobliżu kijowskiego Monasteru św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach.