Prezydent Francji Emmanuel Macron przybywa do Warszawy, gdzie spotka się z Donaldem Tuskiem i Andrzejem Dudą. Obserwatorzy we Francji podkreślają, że wizyta Macrona może mieć wielowymiarowe znaczenie. Z jednej strony może chodzić o zacieśnienie współpracy z Polską w kontekście rozmów o porozumieniu UE-Mercosur. Z drugiej strony pojawiają się informacje, że na spotkaniu z władzami Polski zostanie poruszony temat możliwego wysłania stabilizacyjnych sił pokojowych do Ukrainy.

Wizyta Emmanuela Macrona zacznie się od złożenia przez niego kwiatów pod pomnikiem generała Charles de Gaulle'a w Warszawie. Później francuski przywódca spotka się z premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Andrzejem Dudą.

Jak informuje paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz, który wsłuchał się w głosy dochodzące z Francji, wizyta Macrona jest swoistą odpowiedzią na zbliżającą się prezydenturę Donalda Trumpa. Jest niemal pewne, że prezydent elekt Stanów Zjednoczonych będzie chciał doprowadzić do jak najszybszego zawieszenia broni za naszą wschodnią granicą. 

W ten scenariusz najprawdopodobniej wpisane będzie zmuszenie Kijowa do daleko idących ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji. Zdaniem francuskich komentatorów, Unia Europejska musi zrobić wszystko, by Trump nie został ze wszystkimi kartami w ręku i by państwa Europy miały liczący się głos w kwestii przyszłości Ukrainy. 

UE, broniąc interesów Kijowa, broni również samej Wspólnoty. Nie bez znaczenia jest fakt, że od 1 stycznia 2025 roku Polska obejmuje prezydencję w Unii. W kontekście potencjalnych negocjacji z Moskwą i warunków zawieszenia broni, Warszawa musi więc odegrać znaczącą rolę.

Francuskie media twierdzą także, że w Europie tworzy się też oś militarna między Londynem, Paryżem i Warszawą. Według nieoficjalnych informacji, w trakcie wizyty Macrona w Polsce ma zostać poruszony także temat wysłania europejskich sił stabilizacyjnych do Ukrainy - oczywiście już po zakończeniu ewentualnych negocjacji z Kremlem.

Nowy kontekst transatlantycki

O tym, że 40-tysięczny kontyngent wojskowy z Europy Zachodniej miałby zadbać o zawieszenie broni w Ukrainie, informowała 10 grudnia "Rzeczpospolita". Doniesienia o tym, że taki temat jest poruszany potwierdza także serwis Politico, powołujący się na anonimowego dyplomatę UE. Nie jest jasne, z jakich krajów mieliby pochodzić żołnierze takiej misji stabilizacyjnej. Serwis Politico cytuje jednak również stanowisko przeciwstawne.

Wizyta prezydenta Francji w Polsce "to nie jest formuła, która pozwoliłaby podjąć takie decyzje" - mówi dla Politico anonimowy wysoki rangą urzędnik, który uzasadnia, że ustalanie misji pokojowych leży w gestii Organizacji Narodów Zjednoczonych lub Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, a nie dwustronnej relacji polsko-francuskiej.

W pewnym sensie taką opinię powtórzył we wtorek szef polskiego MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który stwierdził, że wysłanie wojsk na Ukrainę może odbywać się tylko pod auspicjami NATO, a na "stole są różne scenariusze".

Z drugiej strony to właśnie Paryż był głównym pomysłodawcom i orędownikiem wysłania zachodnich sił zbrojnych na Ukrainę. Macron mówił o tym wprost kilkukrotnie, podkreślając, że wyznaczanie przez NATO własnych "czerwonych linii" wobec bezwzględnej strategii Kremla, jest prawdopodobnie bardzo złym pomysłem. 

Jest też jasne, że wizyta prezydenta Francji w Polsce nie sprowadza się do kurtuazji. Emmanuel Macron opuszcza Pałac Elizejski i przylatuje do Warszawy w momencie dla siebie niezwykle trudnym, gdy jego kraj ogarnął kryzys polityczny, a opozycja nawołuje do dymisji prezydenta. Jest mało prawdopodobne, by przebywał taką drogę tylko po to, by złożyć kwiaty pod pomnikiem de Gaulle'a. Tym bardziej, że prezydent Francji zjawia się w Warszawie tuż po niedawnym spotkaniu z Donaldem Trumpem i Wołodymyrem Zełenskim. Pałac Elizejski w komunikacie zaznaczył, że Macron udaje się do Polski, by omówić sytuację Ukrainy "w nowym kontekście transatlantyckim".

Co to oznacza dla nas? Prawdopodobnie tyle, że w związku z naszym położeniem geograficznym i potężnymi inwestycjami w wojsko, ewentualna misja rozjemcza w Ukrainie nie może odbyć się bez udziału Polski. Na czym jednak miałaby polegać rola Warszawy i czym jest "nowy kontekst transatlantycki", o którym informuje Paryż? Być może Emmanuel Macron ma do przekazania polskim przywódcom kilka bardzo pilnych informacji.

Być może więc Macron dowiedział się czego, co musi przekazać partnerom, a być może chodzi o błyskawiczne podjęcie środków zapobiegawczych przed oficjalnym przejęciem władzy przez Donalda Trumpa.

Trump jest człowiekiem pełnym emocji, który często mówi rozmaite rzeczy, a potem je zmienia, a potem mówi jeszcze co innego - tłumaczy w Radiu RMF24 Michele Viatteau, były szef AFP w Polsce, który uważa, że nagła wizyta francuskiego prezydenta ewidentnie wskazuje na pośpiech. Viatteau tłumaczy, że prawdopodobnie nikt do końca nie wie, co w kwestii ukraińskiej zrobi Donald Trump.

Porozumienie w Europie jest ważne, bo w końcu my jesteśmy na pierwszej linii w Polsce czy nawet we Francji wobec dość agresywnej polityki Rosji. To o nasze bezpieczeństwo chodzi i musimy tutaj grać jakby na dwóch fortepianach. Z jednej strony trzeba starać się wpłynąć na USA, żeby one dalej uczestniczyły w odstraszaniu Rosji czy gwarancjach bezpieczeństwa dla Europy i dla Ukrainy, A z drugiej strony musimy jednak sami się za to zabrać na wypadek, gdyby slogan Make America Great Again zadziałał w tym sensie, że Stany się dużo mniej będą przyczyniały do tego bezpieczeństwa - ocenia.

Doniesienia z Brukseli - Polska nie wyśle wojsk, ale stworzy dla nich zaplecze

Jak dowiedziała się korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon w Brukseli panuje przeświadczenie, że Polska nie będzie chciała wysłać swoich wojsk do Ukrainy. Chodzi o względy historyczne. Część obecnej Ukrainy należała do Polski, w związku z czym obecność naszych wojsk za wschodnią granicą, mogłaby zostać fatalnie odebrana. Na nastrojach antypolskich stara się zresztą cały czas grać propaganda Kremla, która co rusz publikuje "tajne plany" rzekomego rozbioru Ukrainy, w którym ma brać udział Warszawa.

Drugim ważnym argumentem, przemawiającym przeciwko polskiemu bezpośredniemu zaangażowaniu w misję stabilizacyjną w Ukrainie jest fakt, że Wojsko Polskie owszem chroni wschodniej granicy NATO, ale głównie na odcinku białoruskim. Jest tam zaangażowanych około 10 tys. żołnierzy, których nie da się ot tak przemieścić gdzie indziej.

Ewentualne wysłanie wojsk przez Warszawę wydaje się więc mało prawdopodobne, ale jest jasne, że gdyby kraje Zachodu zdecydowały się podjąć utworzenia misji stabilizacyjnej w Ukrainie, Polska stałaby się logistycznym hubem dla takiego kontyngentu.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.