Nie tylko Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie pociski dalekiego zasięgu. Jak rzekoma decyzja Waszyngtonu o możliwości użycia ich do ostrzału celów na terytorium Rosji może wpłynąć na Brytyjczyków, którzy także dostarczyli obrońcom swoje Storm Shadows? Czy podobnej zgody może udzielić też Londyn?

Brytyjski premier Kier Starmer od przejęcia urzędu na Downing Street nie kryje swojego poparcia dla idei zezwolenia Ukraińcom na użycie pocisków dalekiego zasięgu w atakach na terytorium Rosji. Pod tym względem jest "jastrzębiem". 

Nic dziwnego, że w reakcji na doniesienia napływające z Waszyngtonu o decyzji Joe Bidena powiedział, że należy zintensyfikować pomoc Zachodu dla obrońców. 

Ukraińcy mają do dyspozycji brytyjskie pociski typu Storm Shadow i używali już ich wielokrotnie do ostrzału okupowanego Krymu, który uważany jest przez Kijów za ukraiński, ale nie robili tego poza granicami swojego kraju. By mogli użyć w tym zakresie brytyjskich pocisków, potrzebna jest nie tylko zgoda Londynu, ale także Waszyngtonu. A na razie napływające do nas, niepotwierdzone oficjalnie informacje, dotyczą wyłącznie amerykańskiej broni. 

Dlaczego Waszyngton ma decydować o sposobie użycia brytyjskiej broni?

Same pociski Storm Shadow są tylko bardzo kosztownymi cudami nowoczesnej technologii, ale to nie wystarczy, by były skuteczne. Potrzebne są identyfikacja celów i system naprowadzania - a to leży w gestii Amerykanów. Jeśli na to pozwolą, decyzja Londynu o użyciu Storm Shadow na terytorium Rosji będzie tylko formalnością. 

To jednocześnie najbardziej delikatny aspekt całej operacji, ponieważ Rosja postrzegałaby użycie amerykańskiej i brytyjskiej broni jako bezpośrednie zaangażowanie NATO w wojnie w Ukrainie.

Z drugiej jednak strony, do szturmu na pozycje ukraińskie w regionie kurskim, oprócz 50 tys. rosyjskich żołnierzy przygotowuje się 10 tysięcy Koreańczyków z Północy, co też jest przekroczeniem istotnej granicy. I to właśnie to zaważyło na rzekomej zmianie strategii Waszyngtonu

Brytyjskie komentarze na doniesienia zza Atlantyku?

Sam Władimir Putin jeszcze w tej sprawie się nie wypowiedział, ale dochodzące z Moskwy komentarze mówią o "dolewaniu oliwy do ognia". 

Według tutejszych komentatorów, wszystko zależy od tego, jak bardzo Kreml weźmie pod uwagę fakt, że już za dwa miesiące dojdzie do zmiany gospodarza Białego Domu i decyzje podjęte dziś będą mogły zostać unieważnione albo znacznie zmodyfikowane. 

Wojnę w Ukrainie stratedzy traktują w kategoriach trójwymiarowych - jest dynamiczna i rozwija się na wielu płaszczyznach. Bez względu na to jak ważna, o losach wojny nie zadecyduje jedna decyzja podjęta w określonym czasie, która dotyczy konkretnej części Rosji. Nie ulega jednak wątpliwości, że rzekoma zmiana strategii Waszyngtonu w sprawie broni dalekiego zasięgu okaże się ważna dla morale obrońców i potencjalnie brzemienna w skutkach dla agresorów.