Od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainie grupa kolarska HRE Mazowsze Serce Polski włączyła się w pomoc ukraińskim uchodźcom. "W naszej ekipie jeżdżą ukraińscy masażyści. Mamy fizjoterapeutów z Ukrainy. Decyzja była bardzo szybka. Czuliśmy, że musimy włączyć się w pomoc płynącą z całego kraju" - mówi w rozmowie z RMF FM Dariusz Banaszek. Niedawno pod opiekę grupy trafiło też dziewięciu młodych, ukraińskich kolarzy. "Chcemy by dostali licencję i mogli startować w polskich wyścigach" - zapewnia Banaszek.

Dariusz Banaszek z polskim kolarstwem związany jest od wielu lat. Najpierw jako zawodnik a później jako dyrektor sportowy czy szef grup kolarskich. Jak podkreśla, od dawna z Ukrainą łączą go ciepłe stosunki. Stąd decyzja o włączaniu się w pomoc dla Ukrainy.

Mam bardzo dużo przyjaciół na Ukrainie. Miałem nawet projekty kolarskie na Ukrainie jak Kolss-BDC, który działał przez kilka lat. W naszej ekipie jeżdżą ukraińscy masażyści. Mamy fizjoterapeutów z Ukrainy. Tych przyjaciół od groma można powiedzieć. Kiedy zaczęła się wojna, opublikowałem post na Facebooku oferujący pomoc. W ciągu godziny odebrałem kilkanaście telefonów. Mamy w naszej flocie 11 samochodów. W porozumieniu z władzami samorządami na Mazowszu rozpoczęliśmy wożenie pomocy jedzenia, wody w stronę Ukrainy. Nasze busy przywoziły ludzi, którzy przekroczyli granicę. Ekipa wyjechała już na pierwszy wyścig w tym sezonie, ale pozostałe nasze busy ciągle wożą ludzi. Jedno auto się zepsuło. Stoi pod Chełmem. Musimy je odebrać, ale to nie jest teraz ważne. Ważni są ludzie z Ukrainy. Walczą o Europę jak Polska w wojnie z bolszewikami w 1920 roku - podkreśla Dariusz Banaszek.

Kilka dni temu pod opiekę grupy HRE Mazowsze Serce Polski trafiła grupa młodych ukraińskich kolarzy. Dzięki wsparciu, które otrzymają, będą mogli kontynuować treningi.

Przyjęliśmy grupę dziewięciu zawodników. Byli na zgrupowaniu w Turcji. Mieli wracać do siebie, ale wybuchła wojna. Nie wiedzieli, co robić. Pomogliśmy im finansowo, by mogli przylecieć tutaj do nas. Dzięki uprzejmości burmistrza Serocka umieściliśmy ich w bardzo dobrym hotelu. Mam nadzieję, że uda się tych chłopców zarejestrować w naszym młodzieżowym klubie w Nowym Dworze Mazowieckim tak, by mieli licencję i możliwości startu na naszych wyścigach. Dostaną stroje, sprzęt. Zrobimy wszystko, żeby im pomóc w realizacji marzeń i ambicji. Jak najszybciej musi zebrać się zarząd PZKol. Trzeba natychmiast podjąć decyzje w tej sprawie. Z tego co wiem, w całym kraju jest już ponad stu zawodników z Ukrainy. To też wpłynie na rozwój naszego kolarstwa. Mam jednak oczywiście nadzieję, że wojna się szybko skończy i wszyscy będą mogli wrócić do domów. Sam mam u siebie od ponad tygodnia ukraińską rodzinę. Wiem, co przeżyli, jak są zestresowani, przejęci tą sytuacją. To niepojęte, co się dzieje - dodaje.

Sport może być szansą, by choć na chwilę młode osoby, które trafiły do Polski z Ukrainy, zapomniały o trudnej rzeczywistości. Dariusz Banaszek liczy na to, że treningi pomogą także młodym ukraińskim kolarzom.

Myślę, że to jest właśnie ten kierunek działania. Oczywiście zawodnicy są w kontakcie z rodzinami. Niedawno na polu bitewnym zginął zasłużony ukraiński trener, którego ci chłopcy znali. Oni muszą zająć się treningiem sportowym od rana do wieczora. To będzie podstawa. Mam nadzieję, że dzięki warunkom, jakie mają w Serocku, gdzie mają wsparcie psychologa, ze wszystkim sobie poradzą. Oczywiście martwią się, chodzą ze spuszczonymi głowami. Oby dzięki kolarstwu, treningom, wyścigom doszli do siebie, poczuli choć odrobinę radości. Mam nadzieję, że wszystko powróci do normy. Modlimy się o to - podsumowuje Dariusz Banaszek.

Opracowanie: