Liczba zabitych w rosyjskim ostrzale bloku mieszkalnego w Dnieprze wzrosła do 40 - poinformował Hennadij Korban, szef obrony terytorialnej obwodu dniepropietrowskiego. Wśród ofiar są dzieci. Wciąż poszukiwanych jest 30 osób. Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że Rosjanie nie atakują obiektów cywilnych, więc tragedii winna jest Ukraina.
Akcja ratunkowa w Dnieprze, mieście w środkowo-wschodniej części Ukrainy, trwa od soboty. Tego dnia późnym popołudniem rosyjski pocisk przeciwokrętowy Ch-22 uderzył w wielopiętrowy blok mieszkalny, doszczętnie niszcząc jeden z pionów budynku. Była to jedna z rakiet wystrzelonych przez Rosjan w przeprowadzonym tego dnia zmasowanym ataku na Ukrainę.
Hennadij Korban, szef obrony terytorialnej obwodu dniepropietrowskiego przekazał dziś na Telegramie, że zginęło 40 osób, w tym 3 dzieci. Nadal poszukiwanych jest 30 osób.
Wyjaśnił, że udało się uratować 39 osób, w tym sześcioro dzieci. Wśród rannych 75 osób jest 14 dzieci.
Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Rosjanie nie zaatakowali ukraińskich obiektów cywilnych. Dodał, że tragedia w Dnieprze to efekt działania Ukrainy.
Rosyjskie siły zbrojne nie uderzają w budynki mieszkalne ani obiekty infrastruktury cywilnej. Ataki prowadzone są jedynie na cele wojskowe - powiedział Pieskow, cytowany przez agencję TASS.
Sami słyszeliśmy wnioski niektórych przedstawicieli strony (ukraińskiej - przyp. red.), którzy mówili, że ta tragedia była wynikiem działania ukraińskiej obrony powietrznej - dodał rzecznik Kremla.
W sobotę doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz podczas wywiadu dla jednego z kanałów YouTube komentując atak na blok w Dnieprze, stwierdził, że rakieta spadła na obiekt po tym, jak została zestrzelona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
Została zestrzelona, upadła i eksplodowała - powiedział. Wypowiedź podłapały rosyjskie media. Ukraińcy z kolei byli rozwścieczeni, zarzucając, że Arestowycz wypowiada się o rzeczach, o których nie ma pojęcia.
Później Arestowycz tłumaczył swoje słowa zmęczeniem. Pozwalam sobie na luksus, by nie bać się mówić swobodnie, nie dobierając słów i mając nadzieję, że dorośli nie wpadną w histerię z powodu pewnych kombinacji - przekonywał.