Polska krytykuje Węgry za blokowanie sankcji przeciwko Rosji wprowadzanych z powodu inwazji na Ukrainę. Chodzi o szósty pakiet ograniczeń obejmujący m.in. zakaz importu rosyjskiej ropy. Wciąż nie ma europejskiego porozumienia w tej sprawie.
Dzisiaj na spotkaniu ambasadorów UE w rozmowach ws. sankcji nie było przełomu. Węgry domagają się unijnych pieniędzy na rozbudowę infrastruktury i dłuższego okresu przejściowego na dostosowanie się do całkowitego zakazu importu rosyjskiej ropy.
Nie uzyskujemy odpowiedzi, jakie są konkretne, techniczne oczekiwania, co mielibyśmy spełnić do tego, żeby ta blokada została zniesiona - mówi polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś.
Pojawia się więc pytanie o co tak naprawdę Węgrom chodzi. Niektórzy dają do zrozumienia, że premier Viktor Orban jest "na pasku Putina".
Polska coraz ostrzej wypowiada się pod adresem Budapesztu, który do niedawna był jej głównym sojusznikiem w Brukseli. Nieoficjalnie dyplomaci wyrażają ostrożny optymizm co do możliwości uzgodnienia sankcji do końca tygodnia. Jeżeli nie będzie to możliwe, to w poniedziałek spotykają się szefowie dyplomacji UE, a pod koniec miesiąca unijni przywódcy.
Na początku maja Komisja Europejska zaproponowała kolejny, szósty pakiet sankcji na Rosję. Ograniczenia miałyby objąć m.in. rosyjską ropę i produkty naftowe. Nie wszystkim krajom się to spodobało.
Budapeszt domaga się unijnych środków na rozbudowę infrastruktury tak, aby ropa mogła płynąć z Chorwacji na Węgry. Oprócz tego żąda przedłużenia do 2025 roku okresu przejściowego. KE chciała, by cała Wspólnota odeszła od importu ropy w ciągu pół roku, a do końca 2022 roku od sprowadzania produktów ropopochodnych.
Wydłużenia okresu przejściowego domagają się także Słowacja i Czechy - do 2024 roku. Na te propozycje KE się zgodziła.
Sceptyczne wobec sankcji są także Grecja, Cypr i Malta, aczkolwiek one chciały odejścia od ograniczeń na unijne tankowce transportujące rosyjską ropę. Według Bloomberga, KE złagodzi plany i zrezygnuje z blokady statków.