Polskie MSZ czeka na kolejny wielki wyciek dokumentów za Oceanem. Rzecznik resortu dyplomacji przyznaje, że materiały, które w ten weekend ma opublikować strona internetowa WikiLeaks, mają dotyczyć także Polski. Takie ostrzeżenie otrzymaliśmy od Amerykanów - mówi Marcin Bosacki.
Tym razem do wycieku doszło w amerykańskim Departamencie Stanu, a więc należy się spodziewać, że chodzi o materiały amerykańskiej dyplomacji. Ponieważ Amerykanie postanowili uprzedzić o wycieku kilkanaście krajów - w tym Polskę - może chodzić o pocztę dyplomatyczną wysyłaną z ambasad do centrali w Waszyngtonie. Jest tam dużo rzeczy w stosunkach dwustronnych, które dotyczą drażliwych stron tych stosunków - mówi Bosacki.
Rzecznik dodaje, że w ostatnich latach najtrudniejsza i najbardziej drażliwa w polsko-amerykańskich stosunkach była kwestia budowy tarczy antyrakietowej. Wśród tych materiałów, które wyciekły mogą wobec tego znajdować się charakterystyki polskich negocjatorów - ich słabe, a wręcz drażliwe punkty. Mogą w tych depeszach dyplomatycznych, które wyciekły, znajdować się również rzeczy drażliwe dla poszczególnych polityków, ale mam jakiejkolwiek wiedzy, że mogą one dotyczyć polityków polskich - zaznacza.
Bosacki podkreśla, że MSZ będzie analizował materiały po ich ujawnieniu. To może być żmudna robota, bo WikiLeaks publikuje po kilkaset tysięcy stron dokumentów. Rzecznik MSZ z przekąsem dodaje, że źródłem przecieku nie jest polska dyplomacja. Wskazując na dziurawą administrację Baracka Obamy.