8 Brzegowych Stacji Ratowniczych na całym polskim wybrzeżu i 13 specjalnych statków ma do dyspozycji SAR, czyli Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Z powietrza wspierają ją dwa śmigłowce i samolot patrolowy z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. To te służby codziennie czuwają nad bezpieczeństwem na morzu. W cotygodniowym cyklu RMF FM i RMF24, w którym odkrywamy tajemnice Bałtyku, prezentujemy dziś ich pracę.

13 statków, którymi dysponuje SAR, czyli Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa, znajduje się w pogotowiu 15-minutowym. W momencie, kiedy dostajemy wezwanie o niebezpieczeństwie, w ciągu 15 minut muszą opuścić port. Wszystkie akcje są trudne, ale każda akcja jest inna, każda dzieje się w innych warunkach. Taka ostatnia, która była w ciężkim sztormie i która mi się kojarzy, to było ratowanie brytyjskiego jachtu Malay Girl. Nasi ratownicy uratowali wszystkich żeglarzy, zrobili to przy pomocy łodzi hybrydowej. Byli to ratownicy z Łeby. W akcji brał udział samolot - mówi Janusz Maziarz, zastępca dyrektora do spraw operacyjnych Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.

Wsparcie z powietrza

SAR z powietrza wspierają dwa śmigłowce oraz samolot patrolowy z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej - jedynej formacji, która utrzymuje stałą gotowość do niesienia pomocy na morzu. W ciągu ostatnich 20 lat jej ratownicy udzielali pomocy ponad 300 osobom.

Są to różne przypadki - od podejmowania z promów osób, które nagle zachorowały, przez ewakuację większości załogi jednostek, które na przykład zostały uszkodzone bądź mają problemy w czasie pogody sztormowej - mówi w rozmowie z RMF FM komandor podporucznik Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.

W ostatnim czasie ratownicy zostali wezwani również do rodzącej kobiety. To chyba zdarzyło się po raz pierwszy. Była to pasażerka promu płynącego ze Szwecji do Polski. Prom znajdował się mniej więcej w odległości 40 mil morskich na północny-wschód od Rozewia. Do akcji skierowany został wówczas śmigłowiec. Załoga podjęła pasażerkę tego promu i przetransportowała na lotnisko w Gdyni Babich Dołach, gdzie przekazała ją karetce pogotowia. Skończyło się szczęśliwie. Pasażerka już w szpitalu urodziła córeczkę - opowiada Cichy.


"Z góry widzimy tylko wodę"

Poszukiwania prowadzone z powietrza są bardzo trudne, szczególnie po zmroku lub kiedy szukamy pojedynczej osoby - przyznają w rozmowie z dziennikarzem RMF FM piloci "Anakondy", śmigłowca Marynarki Wojennej, którzy wspierają SAR w działaniach ratunkowych. Tylko nam się tak wydaje, patrząc z brzegu, że ta woda jest taka niebieska, a ona w różnych porach roku czy dnia wygląda trochę inaczej - jest raczej ciemna. Tak, że np. poszukiwany windsurfer w ciemnej piance będzie się zlewał. Wiadomo - im bardziej jaskrawe, odblaskowe ubranie, tym lepiej dana osoba jest widoczna. Ważne jest to, żeby założyć kamizelkę, ważna jest również pianka, ponieważ woda w Bałtyku - nawet latem - jest dość chłodna. Warto mieć jakieś środki łączności. Race to jest bardzo dobra rzecz. Kiedy delikwent widzi śmigłowiec, odpala racę i w zasadzie nie ma już wtedy możliwości, żeby go nie zobaczyć - dodają ratownicy.