Rosja ogłosiła katastrofę humanitarną na terenach przy granicy z Ukrainą. Rosyjscy urzędnicy twierdzą, że przebywa tam blisko pół miliona uchodźców z Ukrainy. W rosyjskich obozach dla uchodźców był korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Jak się przekonał informacje o fali uciekinierów są mocno przesadzone.

Tuż przy granicy w Nowoszachtinsku w namiotowym obozie było niespełna 400 osób. Głównie przerażone kobiety i dzieci. Liczby, które podają Rosjanie oznaczają ,że każdego Ukraińca w Rosji uznaje się teraz za uchodźcę.

Nie popieram żadnej ze stron. Dla mnie najważniejsze było bezpieczeństwo dzieci. Nie można było tam zostać, bo to mogło oznaczać śmierć. Gdyby nie dzieci zostałabym i nie wyjeżdżała. Uciekłam jedynie z ich powodu - usłyszał korespondent RMF FM od kobiety z Ukrainy.

Władze w Kijowie podkreślają, że w momencie kiedy Moskwa zaprzestanie ataków, to problem uchodźców zniknie.


Rosja pragnie jedynie pokoju - przekonuje korespondenta RMF FM jeden z rosyjskich oficerów. Pytany, czy zablokowany zostanie przerzut broni z Rosji dla separatystów na Ukrainie, odpowiada, że to jedynie wymysły Kijowa. Nic takiego się nie dzieje - dodaje.

W Nowoczerkasku uchodźcy nie ukrywają swojej wrogości wobec Ukrainy. Za kogo się uważam? Chciałabym być Rosjanką, w części Ukrainy żyją głównie Rosjanie i za to nas nie lubią. Jeżeli tam będą trwały walki i będą nas mordować zostaniemy w Rosji - usłyszał w obozie Nowoczerkasku Przemysław Marzec.

Według ukraińskich władz kontrolują one dwie trzecie obwodów donieckiego i ługańskiego. Według sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrija Parubija na nieodbitych przez siły rządowe terenach jest ok. 15 tys. separatystów. Jak dodał, prorosyjscy rebelianci, "chowają się teraz w Doniecku i Ługańsku, gdzie mają większą możliwość użycia większej liczby ludzi jako tarczy".

Ukraińskie siły rządowe zajęły w ciągu weekendu kontrolowane od kwietnia przez separatystów miasta w obwodzie donieckim: Słowiańsk, Kramatorsk, Drużkiwkę, Artiomowsk i Konstantynówkę.