Mimo zapewnień Waszyngtonu, że na zniszczonym trzęsieniem ziemi Haiti władzę sprawuje miejscowy rząd, amerykańskie media relacjonują, iż nadal wszystkim kierują agendy USA i ONZ. Prezydent Haiti Rene Preval jest praktycznie niewidoczny i nie zapewnia przywództwa - donosi poniedziałkowy "New York Times". "Washington Post" twierdzi natomiast, że Haitańczycy chcą, by władzę w ich kraju przejęły USA.

Od kataklizmu z 12 stycznia prezydent Preval tylko raz przemówił do narodu. Przedstawiciele ONZ i rządu amerykańskiego prywatnie mówią, że nie uważają, by Preval stanął na wysokości zadania - pisze "NYT", dodając, że na Haiti istnieje próżnia przywództwa.

Z kolei "Washington Post" przytacza wypowiedzi mieszkańców stolicy kraju, Port-au-Prince, którzy mówią, że ich rząd nic dla nas nie robirząd amerykański powinien się nami zająć.

Oficjalnie amerykańska administracja zajmuje się jedynie rozprowadzeniem pomocy humanitarnej, dostarczanej przez ONZ i organizacje pomocowe z różnych krajów. Kierują tym amerykańska Agencja Pomocy Zagranicznej (USAID) i Pentagon, który zapewnia logistykę. Na Haiti przebywa obecnie około 6500 żołnierzy USA.

Zadania ochrony porządku przypadają misji pokojowej ONZ. Taki podział pracy ustalono w umowie między Stanami Zjednoczonymi a ONZ 21 stycznia. Została ona podpisana bez udziału przedstawicieli władz haitańskich, co - zdaniem obserwatorów - było symbolicznym potwierdzeniem, że rząd haitański de facto nie działa.

W czasie trzęsienia ziemi na Haiti pałac prezydencki w Port-au-Prince częściowo się zawalił. Zniszczeniu uległo też kilka innych budynków rządowych. Haitański gabinet zbierał się po kataklizmie na posterunku policji koło lotniska.