Znam człowieka, który w katastrofie stracił dwadzieścia najbliższych osób. Mnóstwo ludzi bez skutku próbuje się czegoś dowiedzieć o losie swoich bliskich. To są niewyobrażalne dramaty – mówi w rozmowie z naszą reporterką Sait Buyukbayrak, prezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polska-Turcja, który od lat dzieli swoje życie między tymi dwoma krajami.
Dramatyczny bilans ofiar śmiertelnych i osób rannych w wyniku kataklizmu w Turcji i w Syrii rośnie z godziny na godzinę. Tragedię przeżywają też ci, którzy nie odnieśli obrażeń, ale w jednej chwili stracili wszystko. Bliskich, dach nad głową i dorobek całego życia.
"Mieszkają tam, gdzie jest taka możliwość. Wolne przestrzenie zamieniły się w miasta namiotów" - mówi nam Sait Buyukbayrak.
"Jest wielkie poruszenie i wielka chęć niesienia pomocy. Ludzie otwierają swoje domy, miejsca zabytkowe, muzea udostępniają swoje przestrzenie. Jest stadion, który cały został przeznaczony pod namioty. Wiele miejsc tak zagospodarowano, że każdy kawałek, każdy metr kwadratowy jest pod takie miejsca przeznaczony" - wylicza obywatel Turcji.
W tej tragedii ludzie stracili całe rodziny, to często nawet kilkadziesiąt osób. Dramaty całych rodzin wynikają z faktu, że w Turcji, w tym samym budynku, często mieszkają bliscy i dalecy krewni.