Jerzy Janowicz wygrał z Francuzem Maxime Hamou 6:7 (4-7), 6:3, 6:4, 6:4 i awansował do 2. rundy wielkoszlemowego turnieju tenisowego French Open na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Mecz trwał prawie trzy godziny.

Janowicz grał nie tylko przeciwko młodszemu o pięć lat rywalowi, ale też zgromadzonej na trybunach publiczności. Widzowie głośno wspierali 225. w światowym rankingu Hamou, który zaliczył tego dnia nie tylko wielkoszlemowy debiut, ale też pierwszy występ w turnieju zaliczanym do ATP Tour.

Mecz zaczął się od przełamań po obu stronach. Francuz grał bez kompleksów, ale Polak miał w zanadrzu potężny serwis i skróty, co pozwoliło mu objąć prowadzenie 4:2. Później jednak sam zaczął popełniać proste błędy, pomagając przeciwnikowi w zapisaniu na swoim koncie trzech kolejnych gemów. Łodzianin doprowadził do tie-breaka, w którym jednak w decydujących momentach mylił się.

Na początku kolejnej odsłony Janowicz wydawał się jeszcze nieco wytrącony z rytmu - uderzał piłkę z dużą siła, ale ta zatrzymywała się na siatce. Zdołał jednak utrzymać podanie, choć musiał wychodzić z opresji. Po wygraniu zaciętego trzeciego gema poszedł za ciosem. Nie zdekoncentrowała go piłka, która tuż przed jego serwisem przy stanie 3:1 dla łodzianina spadła z... sąsiedniego kortu. Hamou, którego w trakcie spotkania przyszli dopingować m.in. słynniejsi rodacy - Benoit Paire i Jo-Wilfried Tsonga, zmniejszył straty (3:4), ale Polak zdołał go przełamać po raz kolejny. Na koniec przejął on inicjatywę. Po wygraniu seta znacząco zacisnął pięść.

Obaj zawodnicy starali się zachować koncentrację w dalszej części spotkania i kibice obejrzeli kilka efektownych i długich wymian. Po jednej z nich, gdy 50. na liście ATP łodzianin trafił w róg z trudnej pozycji, brawo bili mu nawet kibice rywala, który dostał od organizatorów "dziką kartę". Gdy jednak ten później wdał się w dyskusję z sędzią zaczęli buczeć. Zacięta walka trwała do stanu 4:4. W końcówce lepszy okazał się starszy i wyżej notowany z tenisistów.

W czwartej partii początkowo Hamou znów nie odpuszczał, ale Janowicz zanotował "breaka" przy stanie 3:3. Reprezentant "Trójkolorowych" mylił się i wyładowując złość, rzucił rakietę o kort. Nerwy coraz bardziej dawały znać u niego, gdy Polak powiększył przewagę.

Przy stanie 5:4 dla Janowicza Hamou poprosił o konsultację z fizjoterapeutą, wskazując, że ma problem z lewym udem. Polak wykorzystał to po powrocie do gry, zmuszając rywala do biegania. Po jednej z akcji ten ostatni wywrócił się, próbując dosięgnąć piłkę. Łodzianin po zakończeniu spotkania głośnym krzykiem dał znać, jak ważne było dla niego to zwycięstwo. Przy uścisku dłoni po meczu dało się zauważyć, że między zawodnikami doszło do krótkiej wymiany zdań.

Janowicz zanotował 15 asów, przy jednym po stronie Hamou. Polak przeważał też w liczbie niewymuszonych błędów - 58 jego, przy 36 Francuza.

To pierwszy wygrany mecz Janowicza po kwietniowej przerwie spowodowanej problemami z kręgosłupem oraz pierwsze zwycięstwo w tym sezonie na korcie ziemnym. Jego kolejnym rywalem będzie rozstawiony z numerem 23. Argentyńczyk Leonardo Mayer.

Janowicz w głównej drabince French Open znalazł się po raz trzeci. W dwóch poprzednich edycjach odpadł w trzeciej rundzie. Tym razem zaprezentuje się paryskim kibicom także w deblu, w parze z Finem Jarkko Nieminenem.

(mal)