Strażacy wydmuchujący ustami naftę na płonące pochodnie w Koprzywnicy i kawalerowie bijący w wielki bęben, obwieszczający o Zmartwychwstaniu Chrystusa w Iwaniskach. To dwa wyjątkowe w skali kraju wielkanocne zwyczaje kultywowane na ziemi świętokrzyskiej. Tradycje te są przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Widowiskowy pokaz mogą oglądać mieszkańcy Koprzywnicy (powiat sandomierski) w Wielką Sobotę. Organizowane jest tam bziukanie.
Jak tłumaczy Beata Ryń z Muzeum Wsi Kieleckiej, to wyjątkowy zwyczaj, bardzo charakterystyczny dla ziemi świętokrzyskiej.
W Koprzywnicy przy kościele Matki Bożej Różańcowej odbywa się w czasie procesji rezurekcyjnej, po zakończeniu wigilii paschalnej, tak zwane plucie ogniem. Jest to zwyczaj, który został opisany w XIX wieku. Polega na tym, że strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej dmuchają z ust naftą na palącą się pochodnię. Wówczas powstaje taki specyficzny efekt pasm ognia - mówi.
Strażak w jednej ręce ma pochodnię, w drugiej naftę. Nabiera łyk nafty, wydmuchuje w powietrze, w stronę pochodni. W ten sposób powstają słupy ognia - tłumaczy prezes OSP Koprzywnica Zdzisław Cebuchowski. Jak dodaje, są one kilkumetrowe. To zależy od wyszkolenia strażaka, tego, jaką ma wydolność płuc - mówi.
Skąd się wziął taki zwyczaj? Źródła mówią o tym, że swojego czasu władze carskie zakazywały świętowania, takiego charakterystycznego dla mieszkańców wsi świętokrzyskiej, czyli radosnego witania tego dnia Zmartwychwstania Pańskiego. Dlatego postanowiono uświetnić ten dzień w ciszy, zwyczajem, który nie powodowałby hałasu, nie zwracał uwagi władz carskich na to, że jest to radość w związku ze świętem - dodaje Beata Ryń.
Bziukanie - czyli plucie ogniem lub ognisty oddech - odbywa się w Wigilię Paschalną, czyli w Wielką Sobotę, po uroczystej mszy świętej, podczas procesji wokół kościoła.
Ciekawostką jest to, że w 2021 roku bziuki wpisano na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Oznacza to, że ten zwyczaj jest już chroniony i zostanie zapamiętany przez kolejne pokolenia. Co ciekawe, zwyczaj ten ściąga tłumy turystów, osób z zewnątrz. Zwykle przez lata celebrowany był tylko przez lokalną ludność, a teraz już przyjeżdżają turyści z całej Polski, którzy chcą wziąć udział w tym przedsięwzięciu - zaznacza.
Metoda odpowiedniego plucia ogniem przekazywana jest przez strażaków z pokolenia na pokolenie.
Jest to prawdopodobnie jedyny taki zwyczaj w Polsce.
W Iwaniskach, położonych 30 km od Koprzywnicy, odbywa się natomiast tarabanienie. To walenie w taraban, czyli w ogromny bęben - mówi Beata Ryń.
Jak dodaje, zwyczaj ten jest kultywowany od pokoleń.
Nikt nie pamięta, kiedy ten bęben został sprowadzony. Faktem jest, że jest pieczołowicie przechowywany w tutejszej remisie OSP i na kilka minut przez północą, w czasie czuwania przy grocie Jezusa, ten bęben zostaje wniesiony do miejscowego kościoła i o północy zaczyna się tarabanienie - zaznacza.
Strażacy wybijają taki bardzo charakterystyczny rytm, a potem młodzi kawalerowie przemierzają z tym bębnem ulice miasteczka. Zatrzymują się oczywiście przed domami panien, bo wiadomo, że święta też mają taki kontekst matrymonialny. Z kolei gospodarze domów, przed którymi się tarabaniarze zatrzymują, częstują ich i zapraszają do środka - mówi.
Beata Ryń dodaje, że bębnienie trwa do rozpoczęcia mszy rezurekcyjnej w niedzielny poranek. Ma to nawiązywać do zmartwychwstania Chrystusa, kiedy powstał ogromny huk, pękały skały - dodaje.