Turcja kontynuuje uderzenia lotnicze i lądowe przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii i Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w północnym Iraku - oświadczył premier Ahmet Davutoglu na konferencji prasowej w Ankarze. Polityk zapewnił, że operacje sił bezpieczeństwa "będą trwały tak długo, jak istnieje zagrożenie dla Turcji".
Zatwierdziliśmy trzecią serię uderzeń w Syrii i Iraku. Trwają obecnie operacje lotnicze i lądowe - powiedział premier, cytowany przez agencję AFP. Z kolei według dziennika "Hurriyet Daily News" chodzi o trzecią serię uderzeń w Syrii i drugą - w Iraku.
Davutoglu poinformował także, że od piątku policja w całym kraju zatrzymała 590 osób podejrzewanych o związki z Państwem Islamskim i PKK. Obecnie w aresztach jest 590 osób powiązanych z organizacjami terrorystycznymi, ze względu na to, że stanowią one potencjalne zagrożenie - oświadczył Davutoglu.
Tureckie siły lotnicze przeprowadziły w piątek oraz dziś nad ranem uderzenia z powietrza, których celem były pozycje IS na terytorium Syrii. Agencje zachodnie podkreślają, że ataki na cele islamistów Turcja przeprowadziła po raz pierwszy. Działania Ankary poprzedził poniedziałkowy krwawy zamach w mieście Suruc przy granicy z Syrią, o który władze tureckie podejrzewają Państwo Islamskie.
W nocy z piątku na sobotę tureckie myśliwce F-16 ostrzelały także bazy PKK na północy Iraku. Według komunikatu rządowego wśród celów były m.in. obiekty mieszkalne, magazyny i instalacje logistyczne.
F-16 wróciły nad ranem do bazy w Diyarbakir w południowo-wschodniej Turcji po ostatnich nalotach - podała agencja Anatolia. Zaś według prywatnej telewizji NTV pięć samolotów wojskowych wystartowało z tej bazy później w ciągu dnia. Jak podaje dziennik "Hurriyet Daily News", doszło też do ostrzału pozycji dżihadystów w Syrii przez turecką artylerię w prowincji Kilis.
Po atakach na bazy PKK jej bojownicy oświadczyli, że rozejm z władzami w Ankarze "nie ma już sensu". Rozejm ten PKK ogłosiła w marcu 2013 roku, w ramach zainicjowanego przez władze tureckie procesu pokojowego i rozmów podjętych z więzionym przywódcą PKK Abdullahem Ocalanem.
Davutoglu zapewnił jednak, że oświadczenie PKK nie oznacza końca tej inicjatywy. Proces, który prowadziliśmy pod takimi nazwami jak proces na rzecz rozwiązania (konfliktu), czy też proces jedności i braterstwa narodowego, jest historyczny i strategiczny - mówił premier na konferencji prasowej.
Podkreślił też, że rząd chce, by PKK złożyła broń. Ci, którzy wykorzystują ten proces dla swoich celów, nie będą nigdy tolerowani - zapewnił.
(abs)