Czy cześć pieniędzy jakie brytyjski rząd przeznaczył na odszkodowania dla byłych więźniów bazy Guantanamo trafiła do ISIS? To pytanie stawiane jest administracji premier Theresy May. Kilka dni temu okazało się, że Jamal al-Harith - Brytyjczyk, który wysadził się w powietrze w irackim mieście Mosul, był przez dwa lata więźniem w Guantanamo.
Po powrocie do Wielkiej Brytanii mężczyzna otrzymał odszkodowanie rzędu miliona funtów. Po uzyskaniu tych pieniędzy wyjechał do Syrii, wstąpił w szeregi bojowników islamskich i został zamachowcem samobójcą.
Łączna wartość funduszu, ustanowionego jeszcze przez koalicyjną administrację premiera Davida Camerona, wynosiła 20 milionów funtów. Co stało się z tymi pieniędzmi? - to pytanie, które stawiają komentatorzy.
Okazuje się, że siedemnastu byłych brytyjskich więźniów Guantanamo, którzy otrzymali podobne odszkodowania od rządu Wielkiej Brytanii, ma powiązania z tzw. Państwem Islamskim. Istnieje niebezpieczeństwo że pieniądze te - a są to duże kwoty - mogły zasilić konta islamistów.
Według brytyjskich mediów, rzecznik biura premiera na Downing Street wielokrotnie odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie o al-Haritha. Zanim przeszedł na islam uległ on ideologicznej radykalizacji. Wcześniej nazywał się Ronald Fiddler. Nie wiadomo, w jaki sposób Brytyjczykowi udało się przedostać do Syrii. Dotarł tam przez Turcję w 2014 roku.
Żaden z byłych brytyjskich więźniów Guantanamo nie został formalnie oskarżony o terroryzm. Po samobójczej śmierci al-Haritha brytyjskie władze znalazły się pod presją, by wytłumaczyć w jaki sposób byli oni monitorowani po powrocie do Wielkiej Brytanii i jakie podjęto kroki, by wypłacone odszkodowania nie trafiły do ISIS.
(łł)