Mimo upadków na treningach, m.in. Kamila Stocha, Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie ma zastrzeżeń do stanu przygotowania dużej skoczni olimpijskiej w Soczi. "Nie ma powodów do niepokoju" - zaznaczył rzecznik organizacji Horst Nilgen.
Groźnie wyglądający upadek przy lądowaniu miał w środę nie tylko polski mistrz olimpijski z normalnej skoczni, ale i Michaił Maksimoczkin. Obaj nie doznali poważniejszych obrażeń, ale Rosjanin trafił do szpitala na obserwację.
Rzecznik FIS uspokaja, że obiekt jest dobrze przygotowany do zawodów i nie ma obaw o bezpieczeństwo zawodników.
Nie ma powodów do niepokoju, choć gospodarze skoczni dziś jeszcze raz wszystko dokładnie sprawdzą, m.in. zeskok. Takie upadki, jak w środę, zdarzają się w tej dyscyplinie - powiedział Nilgen.
Niektórzy skoczkowie narzekali na sztuczny śnieg, z którego usypany został zeskok. Mówili, że jest on zbyt miękki, przez co trudniej bezpiecznie wylądować, bo narty mają słabszą przyczepność.
Lądowanie wymaga szczególnej uwagi - podkreślił brązowy medalista z normalnej skoczni Norweg Anders Bardal, a Słoweniec Peter Prevc, drugi w pierwszym olimpijskim konkursie, wyjaśnił, że rozmrożony sztuczny śnieg przypomina piasek i "łatwo się w nim zakopać".
To nie stanowi problemu. Wszystko zostało szczegółowo skontrolowane. Gdybyśmy mieli jakiekolwiek zastrzeżenia czy wątpliwości, nie dopuścilibyśmy do skoków, a dwie sesje treningowe w środę odbyły - dodał przedstawiciel FIS.
Podobne zdanie, jak Nilgen, ma olimpijski konsultant ws. śniegu Mikko Martikainen.
Środa była najcieplejszym dniem w historii podczas rozgrywania zawodów olimpijskich na śniegu. Biały puch podczas rywalizacji w kombinacji norweskiej, zarówno w skokach, jak i biegu, doskonale zdał egzamin. Termometry wskazywały 14 stopni Celsjusza, ale temperatura śniegu wynosiła minus jeden - poinformował Martikainen.
Na czwartkowy wieczór zaplanowano kolejne sesje treningowe skoczków na dużym obiekcie. W piątek mają się odbyć kwalifikacje, a w sobotę walka o medale.
(j.)