Po 17 latach od ostatniego mistrzowskiego tytułu siatkarze Jastrzębskiego Węgla znów mogą się cieszyć ze zdobycia złotego medalu. Choć w finałowej rywalizacji większość ekspertów stawiała na ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, "Pomarańczowi" wygrali dwa spotkania i wygrali PlusLigę."Gdyby ktoś mi powiedział, że przed rozpoczęciem finału brał pod uwagę wariant zwycięstwa jastrzębian 2-0, to chyba byłby nieszczery" - przyznał Ryszard Bosek, były zawodnik i trener.
Jastrzębianie w kończącym się sezonie trzy razy przegrali z ZAKSĄ - dwukrotnie w sezonie zasadniczym PlusLigi i w finale Pucharu Polski, ale w pierwszym spotkaniu finału play off na wyjeździe byli lepsi (3:1) i do świętowania drugiego w historii tytułu mistrza kraju potrzebowali zwycięstwa w niedzielę.
Przed jastrzębską halą już godzinę przed rozpoczęciem gry pojawiła się grupa kibiców zespołu gości. Oczywiście do środka nie zostali wpuszczeni z racji obostrzeń sanitarnych, ale postanowili na zewnątrz wpierać ekipę z Kędzierzyna-Koźla. Wobec braku kibiców na widowni "obowiązek" dopingu spadł na rezerwowych obu zespołów. Wywiązywali się z niego bez zarzutu.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Marcin Nowak o finale PlusLigi: ZAKSA jest poza zasięgiem
W wyjściowej szóstce ZAKSY - inaczej niż w pierwszym spotkaniu - wyszedł podstawowy libero Paweł Zatorski, mający wcześniej problemy zdrowotne.
Podrażnieni środową porażką goście przystąpili do meczu z dużym animuszem. Zaczęli świetnie. Po serii trudnych zagrywek Aleksandra Śliwki prowadzili 6:1. Trener gospodarzy Andrea Gardini poprosił o czas. Jego gracze zdołali odrobić jednak tylko część strat (20:22, 22:24) i pierwszy set padł łupem gości.