Niektóre sektory w Niemczech będą musiały się zamknąć, jeśli napotkają niedobory gazu - powiedział w wywiadzie dla "Der Spiegel" minister gospodarki i wicekanclerz Robert Habeck.
Mamy kryzys gazowy. Jako rząd federalny robimy wszystko, co w naszej mocy, aby ustabilizować dostawy energii - powiedział Robert Habeck w rozmowie z "Der Spiegel". Podkreślił, że "zużycie gazu musi być ograniczane tam, gdzie to możliwe".
Ostrzegł, że niedobory gazu będzie oznaczał bardzo trudną sytuację dla gospodarki. Dla niektórych branż będzie to katastrofa. I nie mówimy o dwóch dniach czy tygodniach, ale o długim okresie. Mówimy o ludziach, którzy stracą pracę i regionach, które stracą całe kompleksy przemysłowe - ostrzegł.
Habeck zapewnił, że rząd robi wszystko, by ustabilizować sytuację. Władze pracują nad rozbudową infrastruktury oraz szukają nowych źródeł dostaw surowców.
Stwierdził, że działania Rosji, które podnoszą cenę gazu na rynkach, to część strategii, która ma doprowadzić do podziałów w Niemczech. To najlepsze przygotowanie gruntu pod populizm, którego celem jest podkopanie naszej demokracji liberalnej od środka - mówił.
Wczoraj Habeck zapowiedział uruchomienie drugiej fazy w kryzysowym planie awaryjnym, który nakazuje podjęcie przez firmy działań na rzecz oszczędzania zużycia gazu. Projekt przewiduje też, że do grudnia magazyny gazu powinny został zapełnione w 90 proc.
Trudna sytuacja Niemiec to efekt rosyjskiego szantażu energetycznego. Moskwa, w odpowiedzi na liczne sankcje Zachodu, postanowiła zredukować dostawy gazu do Europy. Oficjalnie Gazprom tłumaczy, że zmniejszenie przesyłu gazociągiem Nord Stream wynika z potrzeby remontu.