Minister gospodarki Niemiec Robert Habeck zapowiedział uruchomienie drugiej fazy w kryzysowym planie awaryjnym, dotyczącym gazu. To efekt cięcia dostaw rosyjskiego gazu przez Gazprom oraz wysokich cen surowca na rynku - uzasadnił minister z partii Zielonych.
Ograniczanie dostaw gazu to atak ekonomiczny na nas. Strategia rosyjskiego prezydenta Władimira Putina polega na wzbudzaniu niepewności, podbijaniu cen i podziałach. Gaz i energia są używane jako broń przeciwko Niemcom - wyjaśnił Habeck. Mamy kryzys gazowy. Gaz jest obecnie towarem deficytowym. Ceny już są wysokie, i musimy się przygotować na dalsze podwyżki - dodaje.
Minister zapowiedział podjęcie "wszystkich środków politycznych" w celu zapewnienia wystarczającej ilości gazu. Jak podkreślił, obecnie najważniejszym priorytetem jest napełnienie zbiorników gazu, jego oszczędzanie przez przedsiębiorstwa i użytkowników prywatnych, a także poszukiwanie alternatywnych dostawców i rozwijanie odnawialnych źródeł energii.
Jak wyjaśniał Habeck, Niemcy "nie byli w tym wystarczająco dobrzy w ostatnich latach", co teraz się mści. "Nie da się tych zaniechań usunąć z dnia na dzień", trzeba jednak stopniowo zmniejszać zależność od dostaw energii z Rosji - podkreślił.
Rosja, która jest ważnym dostawcą energii dla Niemiec, w ostatnich tygodniach ograniczyła dostawy gazu przez bałtycki rurociąg Nord Stream 1. Zapowiadana konserwacja rurociągu, która rozpocznie się 11 lipca, spowoduje kolejne utrudnienia.
"Financial Times" informowało, że Niemcy obawiają się, że Gazprom pod pretekstem letniego remontu gazociągu Nord Stream, może całkowicie wstrzymać dostawy surowca. Taka sytuacja mogłaby, zdaniem przedstawicieli niemieckiego rządu, wywołać kryzys energetyczny zimą.
Pierwszy poziom wczesnego ostrzegania w gazowym planie awaryjnym dla Niemiec obowiązuje od 30 marca. W pierwszej fazie tego trójstopniowego planu państwo jeszcze nie interweniowało, wskazało jedynie na poważną sytuację, która może doprowadzić do pogorszenia dostaw gazu.
Wprowadzenie drugiego etapu planu może mieć poważniejsze konsekwencje dla przedsiębiorców i konsumentów, daje też rządowi większe możliwości interwencji w kraju.