"To bardzo dobrze zrobiony film, bardzo dobrze zagrany. Realia, moim zdaniem, oddane są ciekawie i nie mam żadnych w zasadzie uwag krytycznych. Film mnie wciągnął i wzbudził moją ogromną sympatię" - mówił prof. Andrzej Friszke, członek Rady IPN o serialu "Czas honoru". Jak mówił film nie pozostawia widzów obojętnymi na los bohaterów. A kolejny odcinek serii już w najbliższą niedzielę!
Film dotyczy spraw polskich, naszych spraw, naszej tradycji, naszych różnych ran. Natomiast ja bym powiedział, że jeśli chodzi o wartkość akcji, o sprawność, to on nie za bardzo ustępuje innym serialom, które miałem okazję oglądać - tłumaczył członek rady IPN.
Co więcej, jak podkreślał Friszke, serial ma również walory edukacyjne.
Pokazuje czym była Armia Krajowa, na czym polegało podziemie, co to byli cichociemni, jak wyglądała okupacja niemiecka, jak wyglądało śledztwo, co to był Pawiak. Pokazuje mnóstwo rzeczy- fałszowane dokumenty, getto. Różne rzeczy pokazuje w sposób, moim zdaniem, prawdziwy - podkreślał.
Według niego, bardzo istotny jest fakt, że film wywołuje silne emocjonalne odczucia u widza.
I bardzo dobrze, i tak ma być. Nie pozostawia nas obojętnymi na los tych ludzi, na los kraju, właściwie wtedy całej młodzieży. Nie całej, ale w każdym razie dużej części młodzieży, zwłaszcza inteligenckiej. Więc to jest naturalna reakcja - dodał.
Profesor zwraca jednak uwagę, że w serialu są też mocne wątki fikcyjne. Jako przykład podaje scenę z dygnitarzami bezpieki, którzy wybrali się do kina. W tym teatrze, zasiadali wśród publiczności częściowo, że tak powiem, nie z tego samego klucza. Tu, władza trzymała się dużo bardziej z boku i właśnie była niepewna swojego statusu. Do teatru nie chodziła w tym czasie, w 1946 roku. Tak samo sowieci. No bo się właśnie bali tego, co zostało pokazane w tym filmie - mówił profesor.
A już w najbliższą niedzielę o godzinie 21:10 będzie można się dowiedzieć między innymi, jak potoczą się losy Rainera i "Krzywego" oraz jaki podstęp przygotowują Władek z Michałem.