Tymczasem w Zielonej Górze, w której zaczęła się seria gwałtów, zapanowała atmosfera grozy. Mieszkanki miasta przyznawały w rozmowie z naszym reporterem Piotrem Świątkowskim, że boją się wychodzić z domu po zmroku. Cały czas się rozglądam. Moja wnuczka ze szkoły się bała wracać. Jest nieprzyjemnie - mówiły.
Nasz reporter towarzyszył kilku mieszkankom miasta w drodze powrotnej z pracy do domu. W tej chwili rezygnuję nawet z zakupów przy ryneczku, bo wolę nie mieć sensacji - przyznawała pani Alina. Pani Ewa mówiła natomiast, że do pracy zawsze przyjeżdża po nią ktoś z bliskich - podobnie jak po większość sprzedawczyń z okolicznych sklepów. Psychoza strachu okazała się na tyle silna, że w sklepach wieczorem spadły obroty. Ruchu nie ma w ogóle. Po 16 to już nikogo nie ma - mówiły sklepikarki.
Mieszkańcy Zielonej Góry starają się wzajemnie sobie pomagać. Sprzedawczynie z sąsiednich sklepów obserwują swoje lokale, wymieniają się też numerami telefonów, by szybko wezwać pomoc. W blokach sąsiedzi uważniej nasłuchują odgłosów z klatki schodowej. Ktoś drzwiami głośniej stuknie, to zaglądamy. Obserwujemy otoczenie, kto obcy kręci się za długo przy domu - usłyszał Piotr Świątkowski od mieszkańców miasta.
Miesiąc po pierwszych atakach na kobiety w Lubuskiem specjaliści zaczęli tworzyć portret psychologiczny napastnika. Zbieramy wszystko, co pozostawił po sobie sprawca. Jakie kobiety napada, czy te kobiety są do siebie podobne, czy czymś się różnią. W jakich miejscach napada. Jakie rany zadaje, jakimi narzędziami się posługuje. To wszystko jest brane pod uwagę - wyjaśniała proces tworzenia profilu psychologicznego podinspektor Agnieszka Darzyńska-Dorbis. Przyznała również, że nóż lub ostre narzędzie, którym posługuje się napastnik z Zielonej Góry, nie jest charakterystyczny dla typowego gwałciciela - ci najczęściej duszą swoje ofiary.
Do akcji poszukiwania napastnika bądź napastników włączyła się również bezinteresownie duża firma ochroniarska. Patroluje miejsca, w których widziano zwyrodnialca. Piotr Świątkowski zajrzał do rejestru zgłoszeń firmy. Są tam zapisywane informacje od zaniepokojonych mieszkańców. Mamy podgląd na różne obiekty miejscowe: domki jednorodzinne, sklepy, hale targowe. Ludzie robią sobie czasem żarty, ale każdy sygnał trzeba sprawdzić - mówili naszemu reporterowi pracownicy firmy.