Zakończyła się kolejna – już trzecia - obserwacja psychiatryczna Stefana W., podejrzanego o zamordowanie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w 2019 roku. Opinia ma być gotowa w ciągu kilku tygodni - poinformowała prokuratura.
Decyzję o powołaniu trzeciego już zespołu ekspertów, podjęła pod koniec ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która prowadzi śledztwo po zabójstwie prezydenta Gdańska.
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk powiedziała PAP, że zespół biegłych lekarzy zakończył obserwację podejrzanego o zabójstwo prezydenta Gdańska w Zakładzie Karnym w Łodzi. Biegli mają teraz kilka tygodni na sporządzenie opinii na temat stanu poczytalności podejrzanego - dodała Wawryniuk.
Pierwsze dwa zespoły biegłych, które badały zabójcę prezydenta Gdańska, wydały rozbieżne opinie - jeden uznał Stefana W. za osobę całkowicie niepoczytalną, drugi stwierdził, że mężczyzna miał ograniczoną poczytalność, ale może odpowiadać przed sądem.
Od trzeciej opinii zależeć będzie czy dojdzie do procesu.
13 stycznia 2019 roku wieczorem 27-letni Stefan W. podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wtargnął na scenę i zaatakował nożem prezydenta Adamowicza. Na nagraniach pokazujących zdarzenie widać jak napastnik przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa. Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz - krzyczał ze sceny, zanim został obezwładniony - wynika z filmów, na których zarejestrowano zdarzenie.
Jeszcze w nocy ugodzony kilkukrotnie nożem Adamowicz przeszedł w szpitalu pięciogodzinną operację. Następnego dnia zmarł. Sekcja zwłok wykazała na jego ciele m.in. trzy głębokie rany - jedną zadaną w okolicy serca i dwie w brzuch.
Stefan W. został zatrzymany tuż po ataku na samorządowca. Postawiono mu zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten jest zagrożony karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. W chwili zdarzenia był trzeźwy, nie był także pod wpływem środków odurzających ani leków.
Wcześniej Stefan W. był karany za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. W tej sprawie zatrzymano go w czerwcu 2013 r., a rok później sąd skazał go na 5,5 roku więzienia. Odbywanie kary skazany skończył 8 grudnia 2018 r.