Wszystko wskazuje na to, że sytuacja na Odrze jest pod kontrolą - mówił podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu dyrektor Centrum Hydrologicznej Ochrony Kraju Paweł Przygrodzki. Przedstawiciele służb raportowali premierowi na temat sytuacji powodziowej w południowo-zachodniej Polsce. Co dzieje się na rzekach w regionie?
Sprawę śledził na bieżąco dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada.
Dane wskazują, że stan alarmowy o godz. 17 przekroczony był na 89 wodowskazach. Stan ostrzegawczy - na 37.
Te wartości stopniowo się obniżały.
Do Polski dotarła po południu fala kulminacyjna z Czech. W okolicach godziny 17 przechodziła przez Chałupki. O tej godzinie największe przekroczenie stanu alarmowego było w Kopicach na Nysie Łużyckiej. Wynosiło 423 centymetry.
W poniedziałek późnym popołudniem spodziewana jest fala na Odrze. Kumulacja w Opolu ma nastąpić we wtorek. We Wrocławiu - w czwartek-piątek. Ma wynieść do 650 centymetrów.
Przegrodzki twierdzi, że w tej chwili raczej nie ma zagrożenia zalania miasta.
Przez aktualną pracę zbiornika Racibórz; tak, jak on aktualnie się zachowuje; wydaje się, że sytuacja na Odrze jest w miarę opanowana - powiedział.
Przygrodzki zastrzegł, że wiele będzie zależało od tego, czy dojdzie do zdarzeń losowych. Jako przykłady wymienił między innymi awarie zbiorników retencyjnych, czy przelewanie się wody przez tamy.
Eksperci wskazują, że niż genueński, który przyniósł wielkie opady w Polsce, wycofuje się obecnie na południowy zachód.
"Ostatnie oznaki jego aktywności będą obserwowane w poniedziałek na zachodzie i południu kraju" - przekazał PAP Dyrektor Centrum Modelowania Meteorologicznego IMGW prof. dr. hab. Mariusz Figurski.
Spodziewane w poniedziałek opady mają być dużo mniejsze od tych z poprzednich dni.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej prognozuje opad do 50 mm na dobę.
Jak jednak zastrzegł szef CMM IMGW, "w tej sytuacji każda ilość wody, która będzie docierała na tereny objęte powodzią, jest niebezpieczna".
Profesor przekazał, że w kolejnych dniach Polska będzie już pod wpływem wyżu, który rozbudowuje się nad Europą północną. Ciągnie się on od Hiszpanii aż po Rosję i zablokuje oddziaływanie niżu na terenie Polski - powiedział Figurski.
Jak dodał, "w Polsce będzie piękna i słoneczna pogoda przynajmniej do najbliższej niedzieli".
Co najważniejsze, nie będzie padać. Opady jedynie przelotne mogą pojawić się w środę na części wschodniej Polski oraz w czwartek w centralnej i zachodniej części kraju - przekazał Figurski.
Sytuację meteorologiczną na południu kraju profesor porównał do sytuacji podczas tzw. powodzi tysiąclecia z 1997 roku. Zwrócił uwagę, że analogia między tymi przypadkami dotyczy tylko cyrkulacji atmosfery: obydwie powodzie wywołane były działaniem niżu genueńskiego. Jak jednak wskazał ekspert, opady, które w 1997 roku nawiedziły Polskę i spowodowały potężne zalania, spadły w lipcu. Tymczasem obecnie stało się to w połowie września. Znaczy to, że okres występowania takich zjawisk przesunął się - zasugerował szef CMM IMGW.
Wcześniej niże genueńskie obserwowane były od drugiej połowy czerwca do końca sierpnia. Ta duża różnica jest prawdopodobnie związane ze zmianami klimatu, które przejawiają się również tym, że basen Morza Śródziemnego nagrzewa się dużo bardziej niż 30 lat temu. Notowany jest tam wzrost temperatury o prawie 2 st. C, w związku z czym więcej wody gromadzi się w atmosferze - powiedział ekspert.
Figurski wyraził obawę, że pod wpływem zmian klimatu niże genueńskie mogą się częściej powtarzać.