Nawet ci, którzy byli ubezpieczeni, nie mogą być pewni, że odszkodowania pokryją wszystkie szkody wyrządzone przez powódź - wylicza "Gazeta Wyborcza". Dotyczy to zwłaszcza starszych domów. Ich odbudowa będzie dużo droższa niż wartość sprzed powodzi, zadeklarowana przy zawieraniu umowy ubezpieczenia.
Tylko nieco ponad 7 mln Polaków wykupiło polisy od żywiołów. Ubezpieczyciele szacują, że ubezpieczonych jest zaledwie 40 proc. domów, a na terenach zagrożonych powodzią ten odsetek jest niższy.
Ale nawet ci, którzy polisy wykupili, nie mogą liczyć na bardzo wysokie odszkodowania. Powód? Większość osób ubezpiecza domy od wartości rzeczywistej. Oznacza to, że w razie nieszczęścia mogą liczyć na tyle, ile - według towarzystwa - warta jest nieruchomość.
Ubezpieczyciele mają też polisy, gdzie wartość odszkodowania liczona jest od tzw. wartości odtworzeniowej domu, czyli pieniądze z odszkodowania pozwalają na odbudowanie domu po aktualnych cenach materiałów i robocizny. Te ubezpieczenia są jednak znacznie droższe i większość osób po wyliczeniu wysokości składki z nich rezygnuje - przyznaje jeden z ubezpieczycieli.
W przypadku ubezpieczeń od żywiołów liczy się nie tyle cena, ile wariant polisy - tłumaczy Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeniowej. Warto zapłacić więcej i w razie nieszczęścia mieć pewność, że odszkodowanie pokryje koszty zniszczeń.
Wprowadzenie tanich, obowiązkowych ubezpieczeń albo nieobowiązkowych polis subsydiowanych częściowo z budżetu państwa - te rozwiązania mogą zostać wprowadzone w niedługim czasie - pisze "Gazeta Wyborcza".