Koszykarze Kinga Szczecin w poprzednim sezonie dość niespodziewanie sięgnęli po tytuł mistrzów Polski. Kibiców przyciągali nie tylko zwycięstwami, ale także efektowną grą. Już w środę drużyna Kinga rozpoczyna nowy sezon. To będzie mecz o Superpuchar z Treflem Sopot. O przygotowaniach do sezonu i oczekiwaniach w zespole opowiedział Patrykowi Serwańskiemu trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski.
W początkowej fazie poprzedniego sezonu na mecze Kinga przychodziło niespełna 1,5-tys. fanów. Później już ponad 2,5 tysiąca. W wielkim finale hala w Szczecinie wypełniała się już do ostatniego miejsca. W trakcie jednego sezonu King stał się popularny. Zespół wygrywał, ale też przyciągał fanów sposobem gry. Duża w tym zasługa trenera Arkadiusza Miłoszewskiego. Czy szkoleniowiec jest przekonany, że jego zespół w tym sezonie będzie grał w podobny sposób?
Fajna gra zespołu przyciąga ludzi na trybuny, ale też przed telewizory. Mieliśmy duże grono fanów przed telewizorami. Gramy w końcu dla publiczności. Oczywiście także dla inwestujących pieniądze sponsorów, ale głównie dla publiczności. Chcemy zatrzymać fanów po boomie, euforii tamtego sezonu. Żeby to zrobić, musimy grać widowiskowo, ale też skutecznie. Piękne porażki nikogo nie zadowolą. Efekt finalny zobaczymy pewnie za jakiś czas - podkreślił.
W poprzednim sezonie King zaskoczył rywali z ligowej czołówki. Od początku rozgrywek drużyna była bardzo skuteczna. Teraz jednak oczekiwania się zmieniają. Obowiązuje przecież znane w sporcie hasło "bij mistrza". Nikt już raczej nie zlekceważy zespołu ze Szczecina. Co sądzi o tym trener Miłoszewski?
Oczekiwania oczekiwaniami. Oczywiście jesteśmy mistrzem, ale liczę po cichu, że każdy powie, że raz nam się udało i tak naprawdę ciągle łatwo nas pokonać, bo jesteśmy słabi. Liczę, że tak nas ocenią, a nie jako faworyta. Tych faworytów jest dużo więcej niż tylko King. Ciężko będzie nam powtórzyć mistrzostwo, aczkolwiek gdybyśmy rozmawiali rok temu, to pewnie powiedziałbym, że każdy walczy na początku sezonu o tytuł, a komu się uda, to zobaczymy na końcu. Musimy podejść do tego krok po kroku, mecz po meczu. Musimy awansować do play-off z dobrej pozycji, a potem wszystko się może zdarzyć - dodał.
Zanim King rozpocznie walkę o obronę tytułu, drużynę czeka starcie o Superpuchar. To już w środę w Sosnowcu. Rywalem mistrzów będą zdobywcy pucharu - drużyna Trefla Sopot. To ekipa prowadzona przez Żana Tabaka. Arkadiusz Miłoszewski był w przeszłości jego asystentem w klubie z Zielonej Góry.
Dla mnie ma to znaczenie. Myślę, że dla trenera Tabaka też. W poprzednim sezonie trzy mecze przegrał z Kingiem Szczecin, więc będzie chęć rewanżu. Oczywiście znamy się bardzo dobrze - jakieś podteksty na pewno będą. My będziemy chcieli udowodnić, że zwycięstwa nad Treflem w poprzednim sezonie nie były przypadkiem. Oni będą chcieli pokazać, że będą groźni dla każdego. Kontaktowaliśmy się z trenerem Tabakiem przed sezonem, ale od tamtej pory mamy taką ciszę, okopujemy się w swoich drużynach i czekamy na mecz. To spotkanie o Superpuchar to z jednej strony jeszcze etap przygotowań do sezonu, ale to tylko jedno spotkanie. Wiemy, że zespół Kinga nie ma w swojej historii takiego trofeum, więc będziemy chcieli wygrać. To jednak dopiero początek, wszystko może się zdarzyć - podkreśla.
Początek nowego sezonu będzie testem dla trenerów wszystkich drużyn Orlen Basket Ligi. Czy podjęli dobre decyzje, wybierając zawodników do swoich drużyn? Miłoszewski opowiedział, jak wygląda proces poszukiwania najlepszych rozwiązań na rynku transferowym.
Dysponujemy podobnymi narzędziami jak piłka nożna. Wszystkie mecze w znaczących rozgrywkach są na specjalnych, konkurencyjnych serwerach. Jest dostęp do wideo i do statystyk. Świat internetu nas przybliża. Załapanie kontaktu z trenerem w USA, Japonii, Chinach - to nie stanowi problemu. Można zbierać opinie o zawodnikach, choć oczywiście trzeba poświęcić na to sporo czasu. Technicznie jest to dziś proste, ale pozostaje oko trenera. Czy dany zawodnik będzie pasował, czy będzie z niego pożytek. To jest obarczone prawdopodobieństwem błędu. Często opinie trenerów z uczelni w USA są bardzo, bardzo pozytywne. Amerykanie to tacy ludzie i chwalą nawet słabych zawodników albo graczy konfliktowych. Trzeba na to uważać. Decyduje feeling, czasami szczęście. Błędów jest coraz mniej, ale nie można ich wykluczyć - zaznaczył.