Jeremy Sochan został wybrany z numerem 9. podczas draftu ligi NBA. Reprezentant Polski trafił do San Antonio Spurs, a więc pod skrzydła jednego z najbardziej doświadczonych trenerów – Gregga Popovicia. Zdaniem zawodnika Anwilu Włocławek Szymona Szewczyka klub z San Antonio gwarantuje Sochanowi sportowy rozwój. Z kolei Sochan może w tej drużynie wykorzystać na parkiecie swoje atuty.

Patryk Serwański: Jeremy Sochan trafił do San Antonio Spurs. Czy to twoim zdaniem daje mu możliwość rozwoju i w przyszłości pozwoli rozwinąć skrzydła w NBA?

Szymon Szewczyk: To typ zawodnika takiego krnąbrnego, takiego, który zna swoją wartość. Jest bardzo nieustępliwy. Ciężko się przeciwko niemu gra. W obronie może grać na pozycjach od 1 do 5. Oczywiście, nie mówię tu o takiej typowej piątce z NBA. Ciężko powiedzieć, żeby taki Joel Embiid czy Karlo Anthony Towns mieli problemy, żeby przestawić pod koszem młodego Polaka. Na pewno trener Popović będzie wystawiał go na pozycjach od 2 do 4. Zarówno w obronie, jak i ataku. To oczywiście szkoleniowiec, któremu spokojnie można powierzyć młody talent. Takich sytuacji Popovic przerabiał w swoim życiu wiele. Później tacy gracze wyrośli na porządnych koszykarzy w NBA. Wydaje się, że ta filozofia trenera będzie kontynuowana nawet w latach następnych. Pytanie, jak długo 73-latek zostanie jeszcze w klubie. Na pewno spodziewam się, że Sochan wypełni w San Antonio cały swój pierwszy kontrakt. Nie po to wybrano go z tak wysokim numerem w drafcie, by teraz szybko przehandlować go do innej drużyny.

Dużo mówi się o tych defensywnych możliwościach Sochana. Do tego dochodzi zainteresowanie modą, co widzieliśmy podczas draftu. Poza tym na uczelni podczas sezonu lubił zmieniać kolor włosów. Zastanawiam się, czy koszykarsko można go jakoś porównać z koszykarzem, który przed laty grał w San Antonio Spurs. Mam na myśli Denisa Rodmana.

Rodman w ogóle nie rzucał za trzy. Był od brudnej roboty. Musiał piłkę zebrać, wywalczyć. Robił to, czego inni nie chcieli robić. Sochan jest rzeczywiście tego typu zawodnikiem. Na pewno zostawi serducho na parkiecie w obronie. Będzie robił zasłony, może kryć najlepszego zawodnika rywali i będzie mu uprzykrzał życie, a to jest w cenie. Sochan sam siebie porównuje do  Dreymonda Greena z mistrzowskich Golden State Warriors, który mimo niewybitnych statystyk potrafi ocierać się wręcz o triple-double. Zdobywa 7-10 punktów. Do tego dokłada zbiórki, asysty. Sochan może stanowić takie właśnie wsparcie dla drużyny. Będzie typowym zadaniowcem, ale zarówno w obronie, jak i w ataku. Będzie potrafił zebrać piłkę, podać ją, zdobywać punkty. Do tego walory obronne, o których mówiłem. Krnąbrny na boisku, wiedzący czego chce. Liczę, że nie raz zobaczymy frustrację na twarzach zawodników, których będzie pilnował w obronie.

 

Opracowanie: