Marek Chmielarski i Artur Małek doszli szczęśliwie do wysokości 5850 metrów i nocują w obozie pierwszym - przekazał PAP Piotr Snopczyński, kierownik bazy pod K2. .Jak poinformowali, wiatr nie uszkodził namiotów" - dodał.
Chmielarski i Małek wyszli o godzinie 14 miejscowego czasu. Wspinaczka do "jedynki" zajęła im osiem godzin.
Dosłownie pięć minut temu zameldowali, że obóz stoi, nie ma uszkodzeń, sprzęt jest, coś sobie gotują z liofilizatów i kładą się spać. Mieli to szczęście, że wspinali się przy słabym wietrze, a jak doszli do namiotu, wiatr się wzmagał i teraz wieje 100 km na godzinę - mówi Snopczyński.
Plan na piątek? Mamy różne wersje, uzależnione od pogody, a ta zmienia się bardzo szybko. Nie mamy jeszcze prognozy, ale jeżeli warunki będą dobre, to Chmielarski i Małek pójdą do obozu drugiego na 6300 m, natomiast do pierwszego wyruszą po śniadaniu o 5.30 Maciej Bedrejczuk i Janusz Gołąb - poinformował kierownik bazy.
Dodał, iż wszyscy koledzy mają nadzieję, że w piątek pogoda pozwoli na lot helikoptera ze Skardu do bazy. Mają nim powrócić Adam Bielecki, Denis Urubko i Piotr Tomala, którzy uczestniczyli w akcji ratunkowej, by sprowadzić z odległego o blisko 200 km ośmiotysięcznika Nanga Parbat francuską alpinistkę Elisabeth Revol. Ich kolega Jarosław Botor, ratownik medyczny, z ważnych powodów osobistych musi wrócić do Polski.
W czwartek wieczorem miejscowego czasu wiatr nagle "odszedł" i ... "na dwie godziny zapadła cisza. Wypogodziło się i chłopcy ruszyli z aparatami robić zdjęcia gwiazd oraz świetnie prezentującego się księżyca" - powiedział Marcin Kaczkan,
(ag)